Kryminał w stylu retro, czyli „Morderstwo w Mena House” Eriki Ruth Neubauer
Kiedy kryminał nosi tytuł Morderstwo w Mena House, a na okładce piszą, że akcja osadzona jest w Egipcie w roku 1926, to raczej można obstawiać w ciemno, że klimat będzie jak z Agathy Christie. Założę się zresztą, że właśnie z nadzieją na ten nieco już dziś przebrzmiały retro-klimat niejeden fan kryminalnej klasyki po tę książkę sięgnie – już sama okładka obiecuje sentymentalną podróż w czasie do epoki, kiedy kryminały były nieskomplikowaną rozrywką i występowali w nich dżentelmeni w melonikach, wytworne damy w tiulach oraz rezolutne panny na wydaniu.
Główną bohaterką tej uroczo klasycznej historii kryminalnej jest Jane Wunderly, Amerykanka, która wybiera się na urlop do tytułowego hotelu Mena House w Kairze w towarzystwie nieco ekscentrycznej ciotki, Millie. Mimo młodego wieku Jane jest już kobietą po przejściach: jest wdową wojenną, ale – ku utrapieniu wspomnianej ciotki – nieszczególnie opłakuje poległego na froncie małżonka. Wręcz przeciwnie. Poległy na froncie małżonek nie był dobrym człowiekiem i związek z nim przyniósł naszej bohaterce więcej cierpienia niż radości. Jego śmierć za to przyniosła nieoczekiwaną i zupełnie wcześniej nieznaną wolność, z której Jane już tak łatwo nie zrezygnuje. Mimo że niektórzy bardzo się starają, żeby zrezygnowała. Zwłaszcza ciotka.
Przystojny i tajemniczy pan Redvers, który podaje się za bankiera – choć zdaniem Jane zupełnie nie wygląda na kogoś, kto spędza życie w nudnej pracy za biurkiem – sprawia, że nasza bohaterka zaczyna kwestionować własne postanowienie, by trzymać się z dala od mężczyzn. Może właśnie trafił się egzemplarz, dla którego warto byłoby zaryzykować jeszcze raz? Jednak już pierwszego wieczoru w hotelowym barze Jane przekonuje się, że nie jest jedyną zainteresowaną przystojnym dżentelmenem. Olśniewająco piękna, drapieżna i wyzywająca Anna Stainton tej nocy zdecydowanie kradnie show, bez trudu skupiając na sobie wzrok całego towarzystwa. To urodzona gwiazda, która nie dzieli się z nikim światłem reflektorów. I Jane nie zamierza z nią rywalizować.
Następnego ranka sprawy nieco się komplikują. Okazuje się, że Anna została zamordowana – w nocy ktoś zastrzelił ją w jej własnym pokoju. I to właśnie Jane jest tą, która znajduje zwłoki. A kiedy sprawę przejmuje antypatyczny inspektor egipskiej policji, nasza bohaterka szybko trafia do grona głównych podejrzanych. Jej niechęć wobec Anny była, niestety, na tyle wyraźna, że nie uszła uwagi paru świadków.
Jane jednak już dawno obiecała sobie, że nigdy więcej nie będzie bezwolną ofiarą. Nie pozwoli więc oskarżyć się o zbrodnię, której nie popełniła. W tajemnicy przed policją zaczyna prowadzić swoje własne śledztwo – a ponieważ nie brakuje jej pomysłowości i sprytu, udaje jej się odkryć rzeczy, o których niemrawy inspektor nie może mieć pojęcia. W dodatku jej ścieżki zaskakująco często przecinają się z tymi, które przemierza pan Redvers – czy on też próbuje znaleźć mordercę Anny na własną rękę? Czy może szuka w egipskim hotelu czegoś zupełnie innego?
Morderstwo w Mena House Eriki Ruth Neubauer to pozycja, która dostarcza czytelnikom dokładnie tego, co obiecuje: przyjemnej w odbiorze, lekkiej, oldskulowej rozrywki w klasycznym stylu i z piramidami w tle. Są tu wszystkie potrzebne składniki tego tradycyjnego dania: zagadkowa śmierć, ograniczone grono podejrzanych (wśród których nie wszyscy są tymi, za kogo się podają) oraz bystra, samodzielna i wyemancypowana (jak na swoje czasy) bohaterka, która bierze sprawy we własne ręce. Akcja toczy się wartko, zagadki się mnożą, a kolejne wskazówki i poszlaki rzucają podejrzenia na osoby, których zdecydowanie wolelibyśmy nie widzieć w roli mordercy. Ostatecznie wszystko prowadzi do nieoczywistego, ale bardzo satysfakcjonującego rozwiązania, które niełatwo samodzielnie przewidzieć. A przy okazji na światło dzienne wychodzą sprawy, które każą naszej bohaterce zastanowić się, czy aby pewne tajemnice nie powinny pozostać w ukryciu…
Powieść Eriki Ruth Neubauer jest tak oczywistym nawiązaniem do twórczości Agathy Christie, że właściwie można ją uznać za hołd złożony Królowej Kryminału – i to nawet nie jakoś szczególnie subtelny, skoro główna bohaterka czyta do poduszki Mężczyznę w brązowym garniturze. Odniesienia są dobitne i czytelne i naprawdę nie trzeba być Poirotem, żeby je wyłapać – już samo miejsce i czas akcji, jak i grono bohaterów-arystokratów przywodzą na myśl Śmierć na Nilu. Im dalej zagłębiamy się w tę historię, tym podobieństw (do tej, jak i kilku innych powieści Christie) znajdujemy więcej. Ma to swój urok i – czego sama jestem doskonałym przykładem – na pewno przyciągnie wielu fanów klasyki gatunku, którzy nie oprą się sile sentymentu.
Tylko czy to wystarczy, zastanawiam się. Morderstwo w Mena House jest pierwszą częścią cyklu z Jane Wunderly (kolejne części jeszcze nie ukazały się po polsku) – i jeśli cała seria oparta jest na tym samym pomyśle, to wydaje mi się to dość ryzykownym posunięciem. Bo o ile siła sentymentu kazała mi sięgnąć po pierwszą część przygód pomysłowej i zaradnej Jane, to jednak nie mam wątpliwości, że sama bohaterka jak i jej przygody od początku do końca pozostają kalką. Kalką tego, co znam i lubię wprawdzie (więc za bardzo nie narzekam) – no, ale jednak kalką.
Erica Ruth Neubauer Morderstwo w Mena House
Tłumaczenie: Grażyna Woźniak
Wydawnictwo Skarpa Warszawska 2025
Jeśli podoba Ci się nasz blog i chcesz nas wesprzeć, możesz postawić nam wirtualną kawę: buycoffee.to/naszanisza.pl
Zobacz również
Zielone Wzgórze przed Anią. Recenzja książki „Maryla z Zielonego Wzgórza” Sarah McCoy
09/08/2021
Przeczytać Afrykę: Mozambik. Recenzja książki „Woman of the Ashes”
24/01/2021