
Pustkowie i ludzie – o filmie „All Eyes on Me” Pascala Payanta
Pascal Payant to kanadyjski reżyser, producent filmowy i scenarzysta, znany z tego, że kręci swoje filmy… prawie całkiem sam. Zatrudnia do nich tylko garstkę aktorów i ewentualnie jednego dźwiękowca, a całą resztą zajmuje się samodzielnie, zapewniając sobie tym sposobem niezależność, która jest dla niego nadrzędną wartością każdej twórczej ekspresji. Jego najnowszy film – All Eyes on Me – powstał w Islandii, wzięło w nim udział czworo aktorów (troje Islandczyków i jedna Polka) i mimo że budżet na promocję miał minimalny, w dniu islandzkiej premiery sala kina Bio Paradis w Reykjaviku i tak pękała w szwach. Aż trudno było mi uwierzyć, że widzę w kinie taki tłum – wyglądało na to, że pół miasta chciało zobaczyć film o tym, że idzie samotny facet przez pustkowie i spotyka na tym pustkowiu szurniętą Polkę. No bo rzeczywiście – kto by nie chciał?

W rocznicę tragicznej śmierci swojej żony i syna, Gunnar (Guðmundur Þorvaldsson) wybiera się na pieszą wędrówkę do miejsca, w którym wydarzył się wypadek. To swego rodzaju samotna pielgrzymka i hołd dla utraconych bliskich – Gunnar chce być sam, milczeć, myśleć i kontemplować krajobraz. Jednak kiedy niespodziewanie spotyka na swojej drodze Ewę (Oliwia Drożdżyk) cały ten misternie opracowany plan bierze w łeb. Dziewczyna jest głośna, narwana, nietaktowna i ewidentnie postrzelona. W dodatku trudno powiedzieć, skąd właściwie wzięła się sama na środku pola lawy, czego tam szuka i dokąd się wybiera. Gunnar nie jest tym spotkaniem szczególnie zachwycony, ale przecież nie zostawi nieszczęsnej małolaty samej na bezdrożach, więc w końcu niechętnie zgadza się, żeby mu towarzyszyła. Co ostatecznie okaże się jedną z bardziej niefortunnych decyzji jego życia…

Gunnar i Ewa wędrują więc razem przez pustkowie, zerkając na siebie nieufnie, a kiedy zaczynają rozmawiać, okazuje się, że trudno chyba o gorzej dobranych kompanów podróży. Niewiele mają ze sobą wspólnego: Ewa to wytrawna manipulatorka, przywykła do tego, że owija sobie ludzi wokół palca, Gunnar to odludek i mizantrop, który tak łatwo nie ulega wpływom… Jest chyba tylko jedna rzecz, która ich łączy – to, jak szybko są w stanie przejrzeć się nawzajem na wskroś. Bo przecież obydwoje coś ukrywają i obydwoje próbują pokazywać światu nieprawdziwą twarz. Oczywiście, że nie może z tego wyniknąć nic dobrego.
Pascalowi Payantowi udało się w tym niespełna półtoragodzinnym obrazie opowiedzieć naprawdę głęboką i złożoną psychologicznie historię, która sięga korzeniami w bardzo, ale to bardzo ciemną przeszłość. Głównym tematem i siłą napędową tej historii są toksyczne relacje i zgliszcza, jakie zostawiają po sobie w życiorysach bohaterów. Czy od dramatycznych konsekwencji tych relacji da się w ogóle kiedykolwiek uciec? Czy przeszłość już zawsze będzie szła za nimi krok w krok, niezależnie od tego, jak długo będą maszerowali przed siebie w pustkę i złowrogą ciszę wyspy?

Myślę sobie, że kanadyjski reżyser podjął bardzo słuszną decyzję, wybierając Islandię jako scenerię dla tej historii: oglądając film można zupełnie nie zauważyć, że został nakręcony po amatorsku, bez zaawansowanego sprzętu i profesjonalnej ekipy. Islandzki krajobraz ma już to do siebie, że sam potrafi załatwić całą sprawę – wystarczy tylko skierować na niego kamerę (to jest to samo zjawisko, które czyni z nas wszystkich tutaj wspaniałych fotografów, nawet jeśli nie mamy pojęcia, co robimy. Serio, trudno jest pstryknąć w Islandii brzydkie zdjęcie, nawet przypadkiem).
All Eyes on Me to film, który prawdopodobnie nie zrobi błyskotliwej kariery (poza Reykjavikiem, oczywiście, gdzie – jak już ustaliliśmy – widziało go pół miasta) i nie zostanie obsypany nagrodami, ale jestem pewna, że kto go obejrzy, nie będzie w stanie łatwo wypchnąć go z głowy i pamięci. To rzecz, która uderza mocno i głęboko, zostawia widzów z dyskomfortem i konsternacją – jak zawsze wtedy, kiedy dowiadujemy się o ludziach czegoś, czego wygodniej i bezpieczniej byłoby nie wiedzieć.
Zobacz również

Serialowe wydarzenie roku – tylko jak oni to zrobili? Recenzja „Wielkiej wody”
10/10/2022
Dziewczyny z Helsinek. O filmie „Girl picture” Alli Haapasalo
03/12/2023