Z życia pisarki, czyli „Hotel dla twoich rzeczy” Joanny Jagiełło
Autorka powieści młodzieżowych
Joannę Jagiełło kojarzyłam do tej pory głównie z serii kawowej, czyli cyklu młodzieżówek o cudownych tytułach: Kawa z kardamonem, Czekolada z chili, Tiramisu z truskawkami i Mleko z miodem. To seria o nastoletniej Lince, jej zmaganiach z dorastaniem i rzeczywistością – seria, którą chętnie przeniosłabym w czasie, żeby podsunąć nastoletniej sobie. To dokładnie ten typ literatury młodzieżowej, jaki zawsze lubiłam najbardziej – z pozoru niewiele się dzieje, bohaterka chodzi do szkoły, zmaga się z problemami codzienności, zakochuje się. Podglądamy ją w jej zwyczajnym życiu. Próbuje przy tym połapać się we własnych uczuciach, marzeniach i planach, ma w głowie i w emocjach całkowity mętlik – dokładnie tak, jak to bywa w tym wieku. A do tego seria kawowa poruszała tematy naprawdę poważne i ważne – takie jak anoreksja czy nastoletnia ciąża. A ponieważ była jeszcze przy tym sprawnie i lekko napisana, to kiedy tylko odkryłam, że autorka ma w swoim dorobku – oprócz całego szeregu powieści dziecięcych i młodzieżowych – również „dorosłą” książkę o sobie i własnym życiu, sięgnęłam po nią bez namysłu.
Luźna autobiografia
Hotel dla twoich rzeczy jest czymś w rodzaju luźnej autobiograficznej opowieści, w której autorka prowadzi czytelnika przez kilka dekad swojego życia, przeplatając wydarzenia ważne z mniej ważnymi, wspomnienia z refleksjami, a fakty z impresjami. Opowiada o swoim dzieciństwie i dorastaniu w rozbitej rodzinie, o pierwszej miłości i własnym wczesnym macierzyństwie (no tak, to pewnie dlatego doświadczenia Linki brzmią tak autentycznie), o próbach utrzymania rodziny mimo narastających problemów, o nowej miłości, nowym związku i nowym dziecku, o kolejnym rozstaniu i o dojrzewaniu do pisania w końcu. Przygląda się własnemu życiu, próbując jednocześnie zachować pisarski dystans i perspektywę i gdzieś, jakby na marginesie, wciąż zastanawiając się, czy to w ogóle odpowiedni materiał na książkę. Stosuje przy tym ciekawy zabieg – co jakiś czas przechodzi do narracji trzecioosobowej, traktując samą siebie jak bohaterkę opowieści. Jednocześnie ma świadomość, że jej życie nie jest aż tak fascynujące ani obfitujące w dramatyczne wydarzenia, by móc konkurować z fabułami fikcyjnych opowieści. Już we wstępie zastanawia się: „kogo właściwie miałaby obchodzić moja osoba i dlaczego? Nie jestem bulimiczką ani anorektyczką, skandalistką ani świętą. Jestem… No właśnie – kim? Matką dwójki zdrowych dzieci? Kobietą z przeszłością? Może jak mówią niektórzy – ikoną optymizmu? A może przede wszystkim – dreptakiem we wszechświecie?”.
Szczerość, autentyzm i gawędziarski styl
Największą zaletą tej książki jest, jak dla mnie, chyba to, że brzmi tak bardzo autentycznie. To absolutnie szczera, bezpośrednia opowieść o życiu pisarki, która sprawia wrażenie, jakbyśmy my, czytelnicy siedzieli sobie z Joanną Jagiełło w kawiarni, pijąc kawę i słuchając, jak otwiera się przed nami. Jak opowiada o tym, co do tej pory przeżyła, co ją bolało, a co cieszyło; o tym, jak popełniała błędy i szukała na oślep – i w sumie sama nie jest pewna, czy znalazła. A pisze to wszystko płynnym, gawędziarskim stylem, pełnym refleksji i dygresji – i bardzo przyjemnym w odbiorze. Stylem, który po prostu musiał do mnie trafić.
Ja w ogóle bardzo lubię, kiedy pisarze odsłaniają się przed czytelnikami w taki sposób, pozwalają im zajrzeć nie tylko do swojego życia, ale przede wszystkim – do swoich pracowni i do szuflad swoich biurek. Kiedy zdradzają okoliczności powstania swoich pierwszych książek, kiedy wpuszczają nas na chwilę za kulisy i mówią: tak to się robi.
Hotel dla twoich rzeczy to książka mądra i pięknie napisana, ale jednocześnie niezbyt wymagająca – to taka lektura, którą można czytać z doskoku, w przerwach w napiętym grafiku albo w autobusie. Momentami zabawna, kiedy indziej boleśnie chwytająca za serce – ma w sobie naprawdę dużo do odkrycia, dla tych, którzy zdecydują się szukać.
Joanna Jagiełło Hotel dla twoich rzeczy. O życiu, macierzyństwie i pisaniu
Wydawnictwo Czarne, 2014
źródło zdjęć: www.lubimyczytac.pl