literatura,  recenzje

Myśleć i kochać poza schematami – o książce „Artystyczne kręgi, miłosne trójkąty. Virginia Woolf i Grupa Bloomsbury” Amy Licence

Grupa Bloomsbury fascynuje mnie od dawna. Zgromadzone wokół Virginii Woolf i jej siostry, Vanessy Bell grono pisarzy, artystów i myślicieli wywarło ogromny wpływ na życie kulturalne Wielkiej Brytanii w pierwszych dekadach XX wieku, a ich niekonwencjonalne wybory osobiste i cudownie niepasujące do epoki, nieheteronormatywne relacje reprezentowały prawdopodobnie większość literek ze skrótu LGBTQ+. To byli ludzie, którzy żyli, myśleli i kochali dokładnie tak, jak chcieli – na przekór normom i oczekiwaniom społecznym, odrzucając duszne wiktoriańskie konwenanse swoich domów rodzinnych i nie bojąc się eksplorować nieznanych wód, na które niosły ich nieokiełznane prądy ich własnych umysłów i ciał. W książce Artystyczne kręgi, miłosne trójkąty Amy Licence opowiada historię tej grupy wybitnych oryginałów, czerpiąc obficie z ich dzienników i prywatnej korespondencji oraz zaglądając bezwstydnie do ich pracowni i sypialni.

Virginia Woolf

Trzonem książki Amy Licence jest biografia Virginii Woolf – dziś najbardziej znanej postaci z tego kręgu; pisarki, która w powszechnej świadomości zapisała się jako „genialna i przeklęta”. Kultura popularna na czele z Godzinami (filmem, który osobiście uwielbiam, choć jednocześnie od lat winię go za to, że Virginia ma, niestety, w mojej wyobraźni twarz Nicole Kidman) utrwaliła ten obraz neurotycznej geniuszki, u której okresy wzmożonej twórczej aktywności przeplatały się z epizodami głębokiej depresji, by w końcu doprowadzić ją do samobójczej śmierci. Amy Licence nie zadowala się jednak tym standardowym schematem biografii pisarki – wchodzi głębiej i próbuje rzucić światło współczesnej wiedzy psychologicznej na ciemność w głowie Virginii. Zastanawia się, jak pisarka zostałaby zdiagnozowana, gdyby medycyna sprzed stu lat wiedziała to, co wiemy dzisiaj (choroba afektywna dwubiegunowa? zaburzenia odżywiania?), a także które wydarzenia z dzieciństwa najmocniej wstrząsnęły kruchą konstrukcją psychiczną młodziutkiej Virginii (śmierć matki? molestownie przez przyrodniego brata?). Trudno dziś, oczywiście, coś w tych sprawach powiedzieć na pewno – ale autorka wykonuje świetną robotę researcherską, zbierając tyle informacji, ile jest w stanie i przedstawiając je czytelnikom z komentarzem: tyle wiemy, reszta jest albo domysłem albo literacką kreacją samej Virginii Woolf.

Początki Grupy Bloomsbury sięgają czasów, gdy starszy brat Virginii i Vanessy, Thoby Stephen, zaczął przyprowadzać do rodzinnego domu kolegów z Cambridge, żeby poznali jego wybitne, utalentowane i inteligentne siostry (którym, mimo całego ich oczytania i żądzy wiedzy nie dane było pójść na studia). Sporadyczne początkowo spotkania prędko przerodziły się w regularny „klub piątkowy”, a kiedy pierwsze lody zostały przełamane, okazało się, że otwarte umysły sióstr Stephen pozwalają im śmiało poruszać w rozmowach ze studencką bracią nawet najbardziej zakazane (zwłaszcza dla panien z dobrego domu) tematy. Tamy puściły, trzon grupy wykuł się w ogniu tych pierwszych dyskusji (i pierwszych romansów) i miał przetrwać kilka dekad – mimo przedwczesnej śmierci głównego inicjatora całej tej afery, Thoby’ego Stephena. Skład grupy zmieniał się na przestrzeni lat, z czasem dołączały kolejne osoby, a za najbardziej znanych „bloomsburczyków” uznaje się dziś: Lyttona Stracheya, Leonarda Woolfa (męża Virginii), Duncana Granta, Clive’a Bella (męża Vanessy), Rogera Fry’a, Johna Maynarda Keynesa i E.M. Forestera.

Vanessa Bell

Jedną z rzeczy, które nieodmiennie fascynują mnie w historii tego nietuzinkowego grona jest fakt, jak skutecznie udało im się stworzyć coś na kształt własnego mikroświata, w którym realizowali swoje potrzeby, niekoniecznie mieszczące się w sztywnych ramach norm społecznych i oczekiwań epoki. Mało kto w tym towarzystwie był heteroseksualny – a już na pewno nikogo nie interesowała nudna, kołtuńska i zaściankowa monogamia. Mimo to obie siostry Stephen wyszły przecież za mąż – świadome tego, że pewnych ograniczeń społecznych nie przeskoczą (status zamężnej kobiety był w pierwszych dekadach XX wieku zupełnie inny niż niezamężnej – posiadanie męża zwyczajnie otwierało ówczesnym kobietom więcej drzwi). Nie przeszkodziło im to jednak – tak jak i pozostałym bloomsburczykom – odważnie eksplorować swojej seksualności: Virginii w dobrze znanym historii literatury romansie z Vitą Sackville-West (na której, jak wieść niesie, wzorowana jest tytułowa postać powieści „Orlando”), Vanessie – w burzliwych związkach z Duncanem Grantem i Rogerem Fry’em.

Amy Licence przygląda się w swojej książce również artystycznej działalności bloomsburczyków – a zwłaszcza ich ogromnym zasługom w procesie wprowadzania i propagowania na brytyjskiej ziemi nowych trendów malarskich. To oni organizowali w Londynie pierwsze wystawy francuskich postimpresjonistów, przekonywali oporną angielską publiczność do twórczości Moneta, Cezanne’a, Matisse’a i Picassa. A potem malowali tak, że odbiorcy z konsternacją łapali się za głowy – używając śmiałych kształtów i pstrokatych kolorów oraz odważnie eksperymentując z formą. Dziś wiemy już, że zagwarantowali sobie tym sposobem miejsce na kartach historii sztuki, ale kiedy zaczynali, wcale nie było to takie oczywiste – okazuje się, że większość ówczesnych krytyków uważała ich za kompletnych szaleńców.

Legenda Grupy Bloomsbury nie jest w Polsce zbyt szeroko znana, ale warto podkreślić, że dla historii brytyjskiej kultury większość tych nazwisk to prawdziwi giganci. Dlatego właśnie książka Amy Licence tak mocno mnie ucieszyła – wspaniale, że polscy czytelnicy mają wreszcie możliwość poznania tego barwnego i osobliwego grona artystów, odmieńców i niespokojnych dusz.

Amy Licence Artystyczne kręgi, miłosne trójkąty. Virginia Woolf i Grupa Bloomsbury

Tłumaczenie: Aleksandra Kamińska

Wydawnictwo Znak Literanova 2024

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *