literatura,  recenzje

„Kirke” Madeline Miller – feministyczna aktualizacja mitologii

Kirke a mitologia

W mitologii greckiej Kirke jest postacią raczej poboczną. Przewija się na drugim, albo nawet trzecim planie kilku opowieści – tej o Minotaurze, tej o Jazonie i Argonautach, no i zwłaszcza – tej o Odyseuszu. Jej rady i zaklęcia mają wpływ na dalsze losy i decyzje bohaterów – tu oczyści kogoś z winy za morderstwo, tam podrzuci komuś jakieś podejrzane ziółka – ale ona sama pozostaje jakby w półcieniu, na uboczu; tajemnicza, groźna i niezrozumiała. Córka Boga słońca, Heliosa i nimfy Perseidy; czarownica i outsiderka, skazana na wygnanie na bezludną wyspę, Ajaję, gdzie miała oddawać się magii i zielarstwu, hodować zwierzęta i rzucać czary na zbłąkanych żeglarzy. W zbiorowej pamięci zapisała się głównie jako nieprzewidywalna wiedźma przetrzymująca Odyseusza i zamieniająca jego załogę w wieprze.

Tak więc prasę w mitologicznym świecie miała dziewczyna, delikatnie mówiąc, nienajlepszą. Ale przecież gołym okiem widać, że potencjał na feministyczne przerobienie jej historii jest ogromny.

I tym właśnie, najogólniej rzecz ujmując, jest powieść Kirke Madeline Miller – feministyczną, sfabularyzowaną wariacją na temat życia mitologicznej postaci. Wariacją napisaną z wyczuciem oraz z niemałą fantazją i rozmachem.

Nieszczęśliwe dzieciństwo w domu Heliosa

Kirke przychodzi na świat jako najstarsza z czworga rodzeństwa i wychowuje się na dworze Heliosa, wśród bogów, tytanów i nimf. Jednak jej dzieciństwo, wbrew pozorom, wcale nie jest idyllą – od najwcześniejszych lat jest przez najbliższą rodzinę upokarzana, wyszydzana i pomijana. Rodzeństwo z niej drwi: „Ma oczy żółte jak siki (…). Skrzeczy jak sowa. (…) jest tak brzydka, że powinna nazywać się Koza”, matka nazywa ją „głupią”, a ojciec – „najgorszą z jego dzieci”. Charakterystyczny głos dziewczyny, który zdaje się jej najbliższym szczególnie przeszkadzać, okaże się później głosem śmiertelniczki – dzięki niemu Kirke będzie w stanie nawiązywać relacje z ludźmi, nie wzbudzając ich strachu. Ale młoda Kirke jeszcze o tym nie wie i przez pierwsze wieki swojego życia (czas wśród nieśmiertelnych płynie trochę szybciej) zastanawia się, kim właściwie jest. Półboginią? Nimfą? „Kiedy się urodziłam, nie było słowa, które określałoby to, kim byłam”. Wkrótce okaże się, że zarówno ona, jak i jej rodzeństwo, to potężni czarownicy, którzy jednak własne moce będą musieli samodzielnie w sobie odkryć, zrozumieć i okiełznać. Ale zanim do tego dojdzie, Kirke będzie już zdefiniowana przez swój status outsiderki, niepasującej do otoczenia i wiecznie stojącej z boku.

Niefortunna demonstracja czarodziejskich mocy

Pierwszy publiczny pokaz potężnych mocy Kirke nie kończy się dla niej najszczęśliwiej: najpierw zamienia pewnego śmiertelnika w wyjątkowo irytującego boga, a potem swoją rywalkę do jego ręki – w morskiego potwora. Bogowie, nie bardzo wiedząc, co z nią teraz zrobić, skazują ją na wygnanie. I tym sposobem Kirke trafia na Ajaję, gdzie zaczyna budować sobie własny świat, pełen czarów, eksperymentów, eliksirów, ziół i oswojonych lwic.

Znajdziemy w powieści Madeline Miller praktycznie wszystkie znane z mitologii wątki, w które Kirke miała być jakoś zaangażowana. Tak więc raz, za zgodą bogów, opuszcza swoją wyspę i wyrusza na Kretę, by pomóc siostrze urodzić i okiełznać Minotaura (przy okazji romansując z Dedalem, który obdarowuje ją słynnymi krosnami); kiedy indziej przyjmuje u siebie swoją siostrzenicę, Medeę i jej męża – Jazona, zdejmując z nich winę za poćwiartowanie braciszka.

Edward Burne-Jones, 1869

Czas między tymi epizodycznymi, gościnnymi występami w cudzych historiach Kirke wypełnia sobie nauką o ziołach, samodoskonaleniem i pielęgnacją swojego prywatnego królestwa. Nie jest na Ajai więźniarką, ofiarą ani zakładniczką bogów – wręcz przeciwnie, jest panią samej siebie: „Robiłam, na co miałam ochotę, ledwo myśl o tym przyszła mi do głowy (…). Co noc wychodziłam zrywać zioła i kopać korzenie. Rzucałam każde zaklęcie, które przyszło mi do głowy, dla samej przyjemności wysłuchiwania magicznych dźwięków. (…) Do utraty tchu szukałam najlepszych farb wyrabianych z korzeni marzanny barwierskiej i szafranu, czerwców dających karmazyn i rozkolców w odcieniu wina, a także ałunu wiążącego barwnik z wełną. Wyciskałam je, ubijałam, wrzucałam do bulgoczących garów, aż cuchnące płyny pieniły się przy brzegach jasne niczym kwiaty…”.

Wieprze a przemoc seksualna

Do momentu, kiedy na Ajaję przybywa Odyseusz, Kirke wyrabia sobie jeszcze jeden nawyk – ten najbardziej charakterystyczny, popisowy, dzięki któremu jest kojarzona w całym rejonie Morza Śródziemnego. Mianowicie: szukających schronienia na jej wyspie żeglarzy częstuje kolacją i zamienia w wieprze. Nie jest to jednak z jej strony nikczemność ani złośliwość (czy ktoś w mitologii zadał sobie w ogóle trud zapytania jej o to, dlaczego to robi?), ale obrona konieczna – okazuje się bowiem, że kiedy tylko ci biedni, zbłąkani i strudzeni żeglarze odzyskają siły po trudach podróży i zorientują się, że gości ich samotna kobieta, wszyscy bez wyjątku rzucają się na nią i próbują gwałcić. Odkąd jednemu się to udało, Kirke postanowiła nigdy więcej nie być niczyją ofiarą: „Jak się okazało, tamtej nocy jednak urządziłam świniobicie”.

Romans z Odyseuszem i samotne macierzyństwo

No a potem, jak wiemy, pojawia się Odyseusz i spokojne, poukładane życie Kirke znów nabiera rumieńców. Uczucie wybucha, hormony szaleją, ciało przypomina o swoich potrzebach. Romans Kirke z Odyseuszem zaowocuje małym śmiertelnikiem o imieniu Telegonos (o którym sam Odyseusz nie będzie miał pojęcia, bo odpłynie zanim dziecko przyjdzie na świat) i otworzy całkiem nowy rozdział w życiu Kirke – rozdział samotnego macierzyństwa. Będzie realistycznie – nieprzespane noce, pranie nieskończonej ilości pieluch i wrzeszczące niemowlę, którego nie da się nijak uspokoić. „Nie podchodziłam do macierzyństwa lekceważąco. Szykowałam się do niego jak wojownicy na spotkanie wroga, skupieni, z mieczem gotowym odeprzeć spadające ciosy (…). Ale co ja wiedziałam o niemowlętach śmiertelników?”.

Wiarygodność i głębia psychologiczna

Zarówno Odyseusz, jak i Telegonos to w wersji Madeline Miller, świetne, realistycznie poprowadzone i bardzo ludzkie postaci, dalekie od swoich pomnikowych wyobrażeń – mają wady, słabości i całkiem poważne problemy (Odyseusz, na przykład, po powrocie na Itakę, wyraźnie cierpi na PTSD). Udaje się dzięki temu spojrzeć na tych – wydawałoby się – dawno skostniałych w kulturze bohaterów, z całkiem świeżej perspektywy.

Psychologiczna głębia i wiarygodność postaci to zresztą największa zaleta tej powieści – szczególnie odnosi się to, oczywiście, do postaci samej Kirke. Pomijając fakt jej nieśmiertelności i magicznych mocy, Kirke jest fenomenalnie napisaną postacią kobiecą, która traumy i spadające na nią nieszczęścia przekuwa w swoją moc, odmawia bycia ofiarą i nie pozwala, by inni ją definiowali. Jest zdeterminowana, ambitna, silna i pięknie dojrzewa na oczach czytelnika. Fantastycznie skonstruowana postać – serio, na starość chcę być jak Kirke.

Duże uznanie należy się autorce również za to, że udaje jej się opowiedzieć historie znane całemu światu od jakichś trzech tysięcy lat w taki sposób, że nadal trzymają w napięciu. Niby wiemy, co powinno się dalej wydarzyć… a i tak jesteśmy ciekawi, co się dalej wydarzy. To bez wątpienia zasługa warsztatu pisarskiego autorki, która po prostu potrafi dobrze opowiadać historie.

Podsumowując: Kirke to znakomita powieść, która prawdopodobnie na zawsze zmieniła moje wyobrażenie o wielu mitologicznych postaciach. Oto świat greckich bogów i bohaterów doczekał się feministycznej aktualizacji. Nareszcie!

Madeline Miller Kirke, Tłumaczenie: Paweł Korombel, Wydawnictwo Albatros 2018

zdjęcie autorki pochodzi ze strony: pbs.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *