Odmienność wieszcza. O książce „Słowacki. Wychodzenie z szafy” Marty Justyny Nowickiej
Ech, ten Słowacki – biografowie nigdy nie mieli z nim łatwo. Z jednej strony sporo o nim wiemy, bo przecież żył nie tak znowu dawno temu, a poza tym – jak wynika z samej definicji wieszcza narodowego – sprawnie władał piórem, więc trochę materiałów po sobie zostawił. Z drugiej strony, duża część naszej wiedzy biograficznej pochodzi z listów poety do matki, a wiadomo, jak to z matkami bywa – wszystkiego im człowiek jednak nie powie. Zwłaszcza, kiedy człowiek ów ma coś do ukrycia i zamiast pisać prawdę, samą prawdę i tylko prawdę, kreuje w tych listach własny uładzony i wyidealizowany wizerunek; image wspaniałego syna. Co – zdaniem Marty Justyny Nowickiej, autorki książki Słowacki. Wychodzenie z szafy – Juliusz Słowacki czynił. Miał bowiem sporo do ukrycia.
Tytuł książki właściwie zdradza wszystko, więc równie dobrze mogę od razu powiedzieć, o co chodzi: autorka stawia tezę, że wieszcz był osobą nieheteronormatywną, ukrywającą przed światem swoją orientację seksualną. Następnie z tej właśnie perspektywy analizuje jego biografię, dzieła literackie i listy – nie tylko te do matki.
Inny wśród innych
Co znajduje w trakcie tych analiz i poszukiwań? Otóż przede wszystkim uparcie powtarzane przez samego poetę i osoby mu bliskie przekonanie o „inności” Słowackiego, o jego niedopasowaniu i oryginalności zahaczającej o ekscentryczność. Poeta nigdy nie uważał samego siebie za „takiego jak inni”, zdawał się nie pasować do sztywnych ram swojej epoki. Tyle tylko, że to jest akurat przypadłość wielu wybitnych jednostek, niezależnie od tego, w jakich czasach przyszło im tworzyć; przypadłość, która niekoniecznie przecież wiąże się z orientacją seksualną. W dodatku mówimy tu o romantyzmie – tym wielkim festiwalu odmienności; epoce, która niedopasowanie do norm praktycznie wypisała sobie na sztandarach. A jednak, w tym wypadku autorka zdecydowała się kategorię „inności” rozważyć we współczesnym, kulturowo-genderowym rozumieniu, zakładając że w przypadku Słowackiego oznaczała ona nieheteronormatywność: „Słowacki wszędzie, niezależnie od długości i szerokości geograficznej, jest obcym, wiecznym cudzoziemcem, a ludzie w najgorszym razie traktują go z dystansem i niechęcią, w najlepszym zaś nie wiedzą, jak go postrzegać, na czym polega jego inność i z czego wynika”.
Oczywiście, trudno znaleźć w biografii wieszcza wyraźne „dowody” na poparcie tezy o jego nieheteronormatywności. W końcu żył i tworzył w czasach, kiedy to słowo nawet nie istniało, nikt nie zgłębiał kwestii tożsamości seksualnych ani nie dokonywał coming outów. Ale wydaje mi się, że autorce chyba nie o to chodzi, żeby czegoś tu dowieść na pewno, udowodnić ponad wszelką wątpliwość. Raczej chodzi o to, żeby nasze współczesne kategorie interpretacyjne, dotyczące ról płciowych, gender i queer odnieść do spuścizny i biografii wieszcza i sprawdzić, co z tego wyniknie. I mam wrażenie, że wynika z tego całkiem sporo. Życiorys Słowackiego w tym ujęciu zdaje się mieć dużo więcej sensu, tak jakby brakujące fragmenty układanki nagle wskakiwały na swoje miejsce. To, co pozostawało zamazane i niejasne wypełnia się różnymi kolorami tęczy.
Romans wieszczów
I tak, na przykład, Marta Nowicka poświęca sporo uwagi przyjaźni Juliusza Słowackiego z Zygmuntem Krasińskim. Jej zdaniem ta burzliwa znajomość wykraczała „poza elastyczne ramy romantycznej przyjaźni” i była w życiu Słowackiego ważniejsza niż wszystkie – mniej lub bardziej przelotne – relacje z kobietami. Panowie poznali się w Rzymie w roku 1936 i o tego momentu Krasiński staje się centralną postacią w życiu nowego przyjaciela. Korespondencja obu wieszczów wypełniona jest – nawet niespecjalnie zawoalowanymi – wyznaniami płomiennych uczuć. Można, oczywiście, uznać ich relację za fascynację dwóch wybitnych umysłów sobą nawzajem, zauroczenie intelektualno-językowe – ale Marta Nowicka sądzi, że jest to jednak trochę ograniczone spojrzenie: „Niedostrzeganie, że relacja pomiędzy dwiema osobami tej samej płci może być czymś więcej niż przyjaźnią, uważam (…) za błąd uogólnienia”.
Kobiety w tle
Kobiety w życiu wieszcza natomiast zdawały się odgrywać – zdaniem autorki – drugorzędną rolę. Owszem, potrzebował ich jako przyjaciółek i czytelniczek, zawierał z nimi przyjaźnie, które potem skrupulatnie opisywał w listach do matki – ale trudno oprzeć się wrażeniu, że było to pisanie tego, co adresatka chciałaby przeczytać, zachowywanie pozorów heteronormy. Matka chętnie widziałaby go w bezpiecznej przystani małżeńskiego stadła – czym Słowacki w ogóle nie wydawał się zainteresowany. Prawdopodobnie chcąc więc uniknąć niekończących się pytań i nagabywania w tym temacie, „w odpowiedzi na niezadane jeszcze przez matkę pytania Słowacki przytacza anegdoty dotyczące kolejnych panien. Robi to często i z taką intensywnością, jakby czynił ruchy wyprzedzające, i to z pozycji tłumaczącego się rodzicowi dziecka”.
Nie możemy, oczywiście, wiedzieć, co powiedziałby nam Słowacki, gdyby dzisiaj żył, gdyby dane mu było posmakować świata, w którym można odkrywać, zgłębiać i celebrować własną tożsamość seksualną i płciową. Jakim słowem/ słowami określiłby samego siebie? Homoseksualny? Biseksualny? Niebinarny? Genderfluid? Możemy tylko zgadywać. Jego epoka nie dała mu, niestety, języka na określenie siebie, więc dziś wszystko w tym temacie musi pozostać spekulacją. Ale na pewno warto spojrzeć na jego dzieła z tej perspektywy interpretacyjnej. Otworzy to przed czytelnikiem szereg zupełnie nowych możliwości.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Krytyki Politycznej
Marta Justyna Nowicka Slowacki. Wychodzenie z szafy
Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2021
Główny obrazek pochodzi ze strony newsweek.pl