literatura,  przeczytać Afrykę

Przeczytać Afrykę: Angola. Recenzja powieści „A General Theory of Oblivion”

Angola u progu niepodległości, lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku. Na ulicach Luandy chaos, zniszczenie i śmierć. Kraj wypiera w końcu kolonizatorów i sięga po upragnioną wolność. Ale Ludo – krucha, samotna i poraniona przez życie Portugalka mieszkająca w stolicy – jakimś sposobem wie, że to dopiero początek, że strzały nie umilkną jeszcze przez długie lata i że krew nie przestanie płynąć ulicami miasta. Zamurowuje się więc w mieszkaniu, z którego nie wyjdzie przez – plus minus – kolejne trzy dekady.

www. wikipedia.org

Tak w skrócie wygląda fabuła książki José Eduardo Agualusy A General Theory of Oblivion (Ogólna teoria zapomnienia). Pomysł na fabułę trochę dziwny, nawet szalony – ale jak to często bywa z najdziwniejszymi fabułami, napisało ją samo życie. Autor wykorzystał w swojej powieści autentyczną historię i zapiski Ludovici Fernandes Mano, która w ten właśnie sposób przeczekała większą część angolskiej wojny domowej – ukryta w mieszkaniu z zamurowanym wejściem. I opowiedział jej historię w sposób tak ujmujący, że nie sposób się nią nie wzruszyć.

Angola: niepodległość i wojna domowa

Do roku 1975 Angola była terytorium zależnym Portugalii. Kiedy w latach pięćdziesiątych rozpoczęła się druga fala osadnictwa Portugalczyków, wywołało to wśród Angolczyków sporą niechęć. Zaczęły powstawać organizacje niepodległościowe, z których dwie najważniejsze to Związek Ludności Angoli (o charakterze konserwatywnym światopoglądowo i prozachodnim) oraz Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli (o charakterze lewicowym i proradzieckim). Konflikt zbrojny trwał od roku 1961 i zakończył się ogłoszeniem przez Angolę niepodległości w 1975 roku. Jednak rozłam światopoglądowy wewnątrz ruchu niepodległościowego trwał nadal, zaogniany przez zaangażowanie czołowych graczy zimnej wojny: USA po jednej, a ZSRR po drugiej stronie. Wojna domowa, która wybuchła w rezultacie owego konfliktu, toczyła się z przerwami od roku 1975 do 2002, pochłaniając setki tysięcy ofiar.

Okładka portugalskiego wydania

Alienacja i izolacja

I na tle tego krwawego konfliktu właśnie Agualusa umieszcza swoją niepozorną, delikatną bohaterkę. Ludo nie mogłaby bardziej do tej scenerii nie pasować. Przecież życie wydawało jej się wystarczająco niezrozumiałe i przerażające jeszcze na długo przed rozpoczęciem wojny. Z dramatycznych powodów, które zostają ujawnione w drugiej części powieści, wyjechała z Portugalii, by wraz z siostrą i jej mężem zamieszkać w luksusowej dzielnicy Luandy – stolicy kraju, który od początku uderzył ją jako groźny i obcy. Pomagała siostrze zajmować się domem, rzadko wychodziła na zewnątrz i nie prowadziła żadnego życia towarzyskiego. Izolacja i alienacja towarzyszyły jej na co dzień. Już jako dziecko cierpiała na agorafobię i nawet w słoneczne dni miała zwyczaj chodzić do szkoły z parasolką, bo widok nieba przyprawiał ją o ataki paniki. Jak łatwo się domyślić – konflikt zbrojny i chaos nie okazały się jej żywiołem.

Ludo i pies w pustym mieszkaniu

Tuż przed rozpoczęciem wojny siostra Ludo i jej mąż zniknęli bez śladu i kobieta znalazła się nagle całkiem sama w pustym mieszkaniu. No, prawie całkiem – do towarzystwa został jej pies. Żeby jeszcze bardziej odgrodzić się od tego, co na zewnątrz, Ludo zamurowała drzwi wejściowe… i tak już została na trzydzieści następnych lat (pies tak długo nie pociągnie, jakby to kogoś interesowało). Najpierw żyła z zapasów zgromadzonych w mieszkaniu, a kiedy się skończyły, zaczęła łapać przez okno gołębie i uprawiać warzywa na tarasie. Żeby się ogrzać, systematycznie paliła kolejne meble i książki. A żeby całkiem nie zwariować, spisywała na ścianach historię swojego życia. I tak jej jakoś zleciały trzy dekady.

Rasizm i inne uprzedzenia

Trzeba w tym momencie zauważyć, że jednym z powodów, dla których rzeczywistość na zewnątrz wydaje się Ludo tak przerażająca, są jej własne uprzedzenia. Już przed wojną uważała Angolę za nieprzyjazny, groźny kraj, w którym ludzie mówią niezrozumiałymi językami i w którym nawet niebo jest „dużo większe niż nasze”. Nie była w żaden sposób zainteresowana poznaniem języka i kultury kraju, do którego się sprowadziła – szwagrowi, który próbował nakłonić ją do wypróbowania w kuchni lokalnych produktów powtarzała, że nie zamierza gotować „jedzenia czarnych ludzi”. Odmawiała kontaktowania się z każdym, kto mógłby „mówić jak czarny”, zasłaniając się niemożliwością zrozumienia – nawet jeśli mówił po portugalsku („ten portugalski, którym mówią już nie jest mój”).

Co ciekawe, przełom nastąpi w niej sam, pod wpływem obrazu przedstawiającego tańczących ludzi z plemienia Mucuba, który od lat wisi na ścianie i który w końcu będzie musiała spalić. Choć wcześniej spaliła już większość mebli i książek z mieszkania, na zniszczenie tego obrazu długo nie mogła się zdecydować. „Widziała w nim kondensację wszystkiego, czego w Angoli nienawidziła: dzicy coś świętują – jakiś powód do radości, jakiś szczęśliwy omen – to wszystko było dla niej obce. A potem, krok po kroku, przez długie miesiące ciszy i samotności, zaczęła czuć jakiś rodzaj przywiązania do tych postaci, które poruszały się wokół ognia, jakby życie zasługiwało na taką elegancję” (tłum. D.C.).

Chłopiez z okna i nadzieja

Historia Ludo przeplata się z historią pewnych zaginionych diamentów oraz z wątkami kilku drugoplanowych postaci, które na końcu ładnie się zazębiają i doprowadzają do punktu kulminacyjnego u drzwi mieszkania głównej bohaterki. I jest to kulminacja bardzo symboliczna: Ludo wprawdzie odgrodziła się od świata, ale świat, mimo to, w końcu przyszedł do niej. Życie przypomniało sobie o niej, a jej przypomniało o sobie. Czarnoskóry chłopiec, który pewnego dnia pojawia się w jej oknie jak wysłaniec z innej rzeczywistości, w końcu namawia ją do odmurowania drzwi. Alienacja i izolacja zostają przełamane, Ludo daje światu jeszcze jedną szansę. Nie pokonała wszystkich swoich fobii i traum, ale przecież wciąż jeszcze żyje. Pozwala więc chłopcu przekonać się, że są na świecie – nawet w tej groźnej, niezrozumiałej Angoli – rzeczy, dla których warto wyjść z domu.

Perspektywa starszej, samotnej, odgrodzonej od świata kobiety to w literaturze chyba dość rzadko spotykane spojrzenie na wojnę. Ale sprawdza się tu zaskakująco dobrze. Choć Ludo nie ogląda walki i nie śledzi rozwoju wydarzeń, wojna determinuje całe jej życie i popycha do wyboru tak drastycznego, że trudno ogarnąć go umysłem. Trzydzieści lat izolacji, to wydaje się ponad ludzkie siły. Między wierszami czytamy więc: wojna alienuje. I rasizm alienuje. Ale przecież da się z tego wyjść.

José Eduardo Agualusa, A General Theory of Oblivion,

Wydawnictwo Vintage Digital, 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *