Po przejściach. Zmiana
*
Jestem człowiekiem po przejściach i pomagam ludziom w przejściach, w dokonywaniu życiowych zmian. Jestem człowiekiem z długą historią uzależnienia i dzisiaj pomagam innym w wychodzeniu z uzależnień. Zmieniałem się i przeobrażałem swoje życie wiele razy. Podejmowałem próby i popełniałem błędy, potykałem się i myliłem kierunki, zaliczałem glebę i wpadałem w rozpacz. Ale nigdy nie przestałem wierzyć, że życie jest warte wysiłku, że zmiana ma sens, że można być lepszą i szczęśliwszą wersją siebie, że można naprawiać błędy i że warto dawać. Wierzę, że życie to nieustanny rozwój, proces stawania się sobą.
*
Zmiana. Wydawać by się mogło się, że każda wyrasta z jasnej potrzeby i zmierza do konkretnego celu. Wydaje się, że każda duża i ważna zmiana życiowa powinna być przygotowana i odbywać się według planu. Ale budowanie planu trwa, a zmiana bywa potrzebna natychmiast. Czasami coś wybucha w człowieku jak mała bomba, albo całkiem spory wulkan, rozsadza to, co stare i męczące, co nie do zniesienia. I to jest zupełnie naturalne, nie ma sensu się przeciwstawiać. Zmiana bywa gwałtowna, nieprzemyślana, impulsywna, czasem bolesna, ale zawsze jest otwierająca na nowe. Czasami nie widać jeszcze celu, a i przyczyna nie musi być rozpoznana. Po prostu nie ma zgody na to, co jest i stąd pojawia się energia, rośnie ciśnienie, nieodparta świadomość, że dłużej już tak nie można, że się nie da, że trzeba coś zmienić. I coś wtedy pęka, eksploduje w ludzkim wnętrzu. Potem następuje ciąg zdarzeń, który z czasem można sobie całkiem sensownie poukładać. Wystarczy wejść w ten proces całym sobą. Naprawdę. Zaufać życiu, które walczy o życie.
*
Bywają zmiany zapoczątkowane przez jakiś rodzaj doświadczeń granicznych. Wiele osób wychodzących z uzależnień doświadczyło jakiegoś rodzaju „przebudzenia duchowego”, czegoś nieprzewidywalnego, przekraczającego możliwości racjonalnego wyjaśnienia. Wielu otarło się o śmierć, było świadkami lub uczestnikami wypadków, śmierci przyjaciół lub bliskich, inni doświadczyli głębokiego upodlenia, jeszcze inni doświadczyli wizji lub halucynacji, która zmieniła ich percepcję siebie i świata na zawsze. Wydarzenia są w istocie mniej ważne niż sposób ich przeżywania. Czasem dzieje się w świecie i w nas coś, co odbieramy intuicyjnie, uczuciowo, pozawerbalnie, zupełnie nieracjonalnie. To coś zostawia niezatarty ślad i każe myśleć, szukać drogi do zmiany, szukać nadziei. Najważniejsze w tym doświadczeniu to nie lekceważyć impulsu, nie udawać przed sobą, że to było nieważne, absurdalne… Każdy sposób przebudzenia świadomości i pragnienia życia jest wartościowy jeśli działa. Trzeba tylko za nim odważnie podążyć.
*
Nie jestem osobą religijną, ale doświadczyłem czegoś na kształt przebudzenia duchowego. Wierzę w ludzi. Że jest świat możliwy dla każdego. Duchowość to dla mnie obszar powstawania sensu, źródło nadawanych znaczeń. To przestrzeń, w której rodzą się światy. Od jakiegoś czasu wierzę, że moje życie ma sens. Że ludzie są ważni mimo wszystko. Nie boję się być. Nie boję się bać. Wierzę, że można spojrzeć w otchłań i to przetrwać. Również po to by pomagać przetrwać innym.
*
Nie znaczy to, że stałem się pokorny jak mnich. Jak mógłbym aż tak spotulnieć i stłumić wszystko, co wrzało we mnie przez całe życie? Nie wiem, czy kiedyś osiągnę zupełny spokój i nie sądzę, by był mi do życia potrzebny. Wystarczy mi moja przytomność. Lubię być uważnym i uważam, że nie wszystko, co trudne do zniesienia, co sprawia ból, trzeba w sobie potępiać i z siebie wykorzeniać, kiedy się szuka drogi przemiany. Niektóre rzeczy trzeba w sobie zmieniać gruntownie, niektóre po porostu trzeba przeinterpretować. Ból ma znaczenie. Trzeba je odczytać. Nadać samemu sobie nowy sens.
*
Gdzie szukać inspiracji i siły do zmiany? Na początek trzeba dopuścić możliwość. W ogóle możliwość możliwości… Dać sobie szansę. Poprosić o pomoc i zacząć działać. Czasami przyznanie się do wyczerpania, bezradności i lęku oznacza najwyższy rodzaj dzielności… Nigdy nie było mi łatwo myśleć o sobie w kategoriach bezsilności. Nadal nie jest. Spokój przynosi mi myśl, że tak, czy inaczej zachodzi we mnie zmiana. Nie potrzebuję do tego deklaracji, tylko działania.
*
Zmiana to szczerość wobec siebie przed wszystkimi i wszystkim. Stan, w którym nie zaprzeczam sobie, temu co mnie uwiera, brzydzi, przeraża i wkurwia. Szczerość, w ramach której nie ma takiej opcji, żeby sobie odpuścić. Po prostu działam. Nawet jeśli się potykam i upadam, albo dostaję baty od własnej pychy i arogancji.
Zmiany możemy się nauczyć. Uczymy się zmieniać, pracować nad sobą. To nieuniknione, żeby przetrwać, kontynuować, żeby się podnosić. Nawet jeśli któryś z wycwanionych mechanizmów obronnych jest szybszy od ciebie, wreszcie to zauważasz. Nawet jeśli któryś z twoich mechanizmów obronnych już Cię nie broni tylko Cię niszczy. Rozszczepia Cię i odkleja od Ciebie świadomość, każe Ci tworzyć figury, wchodzić w iluzje, role i udawać kogoś. Każe ci sięgać po śmierć, brodzić w ciemnościach, kłamać, znieczulać się, uciekać od siebie. Uczymy się. Nie ma żadnego albo – albo, jeśli pragniesz żyć. Jest tylko jedna droga i to jest droga do życia. Wreszcie zaczynasz rozumieć jak to działa, a potem wyprzedzasz własne tendencje. Tworzysz nowe i stajesz się sobą. To oznacza przytomność, uważność, dorosłość. To oznacza nowy świat.
*
Od dziecka byłem na wojnie. Do jakiegoś momentu to była wojna ze sobą i z całym światem, potem zaczęła się walka o siebie, a dzisiaj to jest praca nad tym, co ważne. Poradziłem sobie z piciem, ćpaniem, paleniem papierosów, agresją, oszukiwaniem siebie. Jest jeszcze sporo do zrobienia. Ale to już się dzieje od dawna. Ja nie odpuszczam. Chyba nic nie przychodzi mi w życiu bezboleśnie i łatwo, ale mam wiele dobrych doświadczeń i spotkałem w życiu wielu dobrych i mądrych ludzi. Mam mocne dowody na to, że nie warto się poddawać. Właściwie, że nie ma takiej opcji jak poddawanie się. Jest życie i ono wymaga wysiłku przemiany. A zmiana jest możliwa zawsze.