Przeczytać Afrykę: Benin. „Toute une vie ne suffirait pas pour en parler” Adelaide Fassinou
Benin to niewielki kraj w Afryce Zachodniej, nad Zatoką Gwinejską, który do 1975 roku funkcjonował pod nazwą Dahomej. Ta dawna kolonia francuska uzyskała niepodległość w roku 1960. Benin to kraj rolniczy – uprawia się tam głównie palmy olejowe i kakaowce. Tajną bronią Beninu jest złoto, którego kopalnie znajdują się w górach Atakora – w ostatnich dekadach eksport tego surowca (głównie do Europy i Chin) przyczynił się do znacznego podniesienia dochodu narodowego kraju. Największym miastem Beninu jest Kotonu, a stolicą – Porto-Novo. Językiem urzędowym pozostaje francuski.
I jeśli można gdzieś znaleźć jakąkolwiek benińską literaturę, to po francusku właśnie. Jak wiele innych afrykańskich krajów, Benin ma silną tradycję ustnego przekazywania opowieści, ale już spisywania ich – niekoniecznie. Pierwsza benińska powieść powstała dopiero w 1929, a był nią L’Esclave (Niewolnik) Felixa Couchoro.
Ja zdecydowałam się natomiast na krótki zbiorek opowiadań współczesnej benińskiej autorki, Adelaide Fassinou. Fassinou urodziła się w Porto-Novo w roku 1955. Studiowała literaturę współczesną i pracowała m.in. jako nauczycielka języka francuskiego. W 2005 roku została mianowana Sekretarzem Generalnym Beninu przy UNESCO.
Toute une vie ne suffirait pas pour en parler (Całego życia nie wystarczyłoby, żeby o tym opowiedzieć) to – jak wynika z opisu na okładce – osiem opowiadań o miłości. Ale gdy tylko zaczniemy czytać pierwsze z nich, zrozumiemy, że albo jest to miłość w dużym cudzysłowie, albo bardzo specyficznie rozumiana. Ja powiedziałabym raczej, że są to opowiadania o kobietach i ich uwikłaniu w role społeczne, oczekiwaniach wobec nich oraz zagrożeniach, jakie czekają na nie we współczesnym afrykańskim społeczeństwie – na czele z HIV/AIDS.
Nie jest to więc szczególnie optymistyczna wizja życia kobiet w benińskim społeczeństwie. Bohaterki tkwią w nieszczęśliwych związkach, rezygnują z prawdziwej miłości na rzecz bardziej „praktycznych” wyborów, porzucają własne marzenia i ambicje albo tracą dzieci z powodu AIDS. Otoczenie zdaje się znać dziesiątki sposobów na to, jak wywrzeć na kobiecie presję i wtłoczyć ją w rolę, która niekoniecznie jej samej odpowiada. Trudno znaleźć wśród tych postaci choćby jeden przykład autentycznie szczęśliwej i zadowolonej z życia kobiety – dużo tu za to rezygnacji, rozczarowania, smutku i frustracji.
Opowiadania Adelaide Fassinou są mocno osadzone w realiach Beninu – znajdziemy tu dużo odniesień do lokalnych tradycji i obyczajów, wierzeń, polityki nawet. A jednak, wiele rzeczy wydaje się też boleśnie uniwersalnych. Poświęcenie, którego wymaga się od kobiet, rezygnacja z siebie na rzecz rodziny, i wynikające z tego, nieuniknione rozczarowanie życiem – to zjawiska obecne chyba na wszystkich szerokościach geograficznych.
Nie mogę powiedzieć, że opowiadania Fassinou zaliczają się do szczególnie porywających – akcja wielu z nich wydała mi się sztampowa i przewidywalna, postacie niczym nie zaskakiwały. Ale może – biorąc pod uwagę tematykę – to właśnie stanowi ich siłę. Życie bohaterek jest sztampowe i przewidywalne i raczej nic się dla nich nie zmieni – na ten właśnie marazm i beznadzieję autorka prawdopodobnie chciała zwrócić uwagę czytelników. A to na pewno temat ważny i potrzebny, nawet jeśli książka wyszła z tego niezbyt zajmująca.
Adelaide Fassinou Toute une vie ne suffirait pas pour en parler
Wydawnictwo L’Harmattan 2002