Przeczytać Afrykę: Kamerun. Recenzja powieści Imbolo Mbue „How Beautiful We Were”
Imbolo Mbue to pochodząca z Kamerunu pisarka urodzona w roku 1981, mieszkająca obecnie w Nowym Jorku. Zyskała spore uznanie publiczności i krytyki swoją debiutancką powieścią Behold the Dreamers (polski tytuł: My, marzyciele), która została przetłumaczona na 11 języków oraz doczekała się adaptacji scenicznej.
How Beautiful We Were to druga powieść Mbue, wydana w 2021.
Wioska, ropa i miejscowy wariat
Powieść zabiera nas do fikcyjnej afrykańskiej wioski o nazwie Kosawa. Jest rok 1980 i w wiosce źle się dzieje – coraz więcej dzieci umiera z powodu zatrucia wody. Amerykańska spółka naftowa o nazwie Pexton jest winna tego stanu rzeczy: prowadzą odwierty i wydobywają ropę naftową, nie przejmując się specjalnie tym, co robią środowisku i lokalnym społecznościom. Z powodu coraz głośniejszych protestów mieszkańców okolicznych wiosek, Pexton przysyła do Kosawy swoją delegację, żeby porozmawiać o problemie. Rozmowy jednak niczego nie rozwiązują – przedstawiciele spółki twierdzą, że sytuacja jest opanowana, podczas gdy mieszkańcy wioski przekrzykują się nawzajem, opowiadając im o swoich chorujących dzieciach. Impas.
Aż do momentu, kiedy na scenę wkracza lokalny szaleniec, który wpada na pomysł, by uwięzić przyjezdnych i przetrzymywać ich jako zakładników tak długo, aż spółka zapewni wiosce wszystko, czego chcą. I tak zaczyna się nierówna walka mieszkańców Kosawy z o wiele potężniejszym i bardziej bezwzględnym przeciwnikiem. Przez kolejne lata tubylcy będą robić wszystko, co w ich mocy, by pozbyć się amerykańskiej spółki ze swoich terenów. Oprócz uwięzienia delegatów, odbędą również podróż do stolicy, opowiedzą swoja historię dziennikarzowi, który opisze ją w gazecie czytanej w USA, a niektórzy sięgną nawet po broń i posuną się do aktów przemocy. I choć będą walczyć bardzo dzielnie i bardzo wytrwale, w tej wojnie przecież od początku nie mają żadnych szans.
Dwie perspektywy
Historię Kosawy śledzimy z dwóch, przeplatających się ze sobą perspektyw. Pierwszą jest perspektywa kolejnych członków rodziny Thuli – dziewczynki, która z czasem wyrośnie na liderkę rodzącego się ruchu oporu. Drugą jest swoisty chór rówieśników Thuli, nazywanych „dziećmi” (mimo że średnio od połowy książki są już jak najbardziej dorośli) – pokolenie naznaczone chorobą i cierpieniem, które widzi w Thuli swoją mesjaszkę i przewodniczkę. Choć powieść właściwie nie ma głównego bohatera w tradycyjnym rozumieniu tego określenia (bohaterem ma tu być cała wioska), to właśnie Thula staje się swego rodzaju osią całej historii.
Kosawa jako symbol
Ponieważ Kosawa jest miejscem fikcyjnym i ani razu nie pada w powieści nazwa kraju, w którym ma być umiejscowiona, myślę, że można śmiało uznać ją za symboliczny obraz wszystkich afrykańskich wiosek i miast uwikłanych w neo-kolonialne relacje, w nierówną walkę z krwiożerczymi koncernami. Kosawa jest nigdzie – a zatem jest wszędzie. Potwierdzają to zresztą symboliczne imiona wielu bohaterów powieści, będące zarazem nazwami miast z różnych części Afryki: Bissau, Luanda, Tunis, Malabo.
Współczesna przypowieść i piękny język
Jeśli dodać do tego wspomniany chór „dzieci”, opowiadający część historii w pierwszoosobowym „my”, łatwo odnieść wrażenie, że How Beautiful We Were jest współczesną przypowieścią z elementami klasycznego dramatu, bardziej niż tradycyjną powieścią. Przypowieścią, w której warstwa symboliczno-mityczna pięknie splata się z polityczną, a tradycyjny afrykański folklor zderza się z bezwzględnym kapitalizmem.
Mówiąc o tej książce, nie sposób nie wspomnieć również o języku. Jest piękny – chwilami przejmujący i mocny, kiedy indziej nastrojowy i niemal poetycki. Jednocześnie precyzyjny i kunsztowny. Umożliwiający wgląd w umysły i emocje poszczególnych bohaterów, w skomplikowane relacje zależności i władzy albo w jeszcze bardziej skomplikowane więzy plemienne i rodzinne. Ani przez chwilę nie miałam wątpliwości, że powieść ta wyszła spod pióra świetnej pisarki.
Niezgrabna konstrukcja
A jednak. Na poziomie fabularnym coś nie do końca zagrało. Powieść – mimo wielu niewątpliwych zalet i mimo całej mocy swojego przesłania – wydała mi się dość niezgrabnie skonstruowana. Narracja skacze w czasie i często wyprzedza fakty, tak że kilka razy w trakcie lektury zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy może coś przeoczyłam albo o czymś zapomniałam, po czym okazywało się, że wydarzenia, o których mowa, miały dopiero nastąpić. Wrażenie niezgrabności pogłębia jeszcze dziwne tempo akcji – opisy niektórych drobnych wydarzeń ciągną się w nieskończoność, po czym akcja niespodziewanie przeskakuje o całe lata w przód. Książka sprawia przez to wrażenie bardzo nierównej i niestety trochę męczy.
Wyszłam więc z tej lektury z dziwną mieszaniną odczuć. Doceniam sprawność autorki, doceniam siłę jej języka i styl, doceniam tematykę, którą podejmuje – w sumie doceniam w tej książce tak wiele rzeczy, że bardzo bym chciała móc powiedzieć, że jest znakomita. Ale nie jest. Jest momentami bardzo dobra – i jednocześnie bardzo frustrująca.
Imbolo Mbue How Beautiful We Were
Wydawnictwo Random House 2021