Przeczytać Afrykę: Komory. Ali Zamir i powieść „A Girl Called Eel”
Komory to wyspiarskie państwo na Oceanie Indyjskim, położone na północ od Madagaskaru, ze stolicą w Moroni. W skład państwa (oficjalnie: Związek Komorów) wchodzą trzy duże wyspy i szereg mniejszych wysepek wokół nich. Komory są republiką federalną, z prezydentem jako głową państwa i islamem jako religią państwową. Są również wysuniętym najdalej na południe członkiem Ligi Arabskiej. Nazwa kraju po arabsku oznacza „księżyc”.
Ali Zamir, pochodzący z Komorów pisarz urodzony na wyspie Anjouan w roku 1987, jest autorem kilku powieści, nagradzanych prestiżowymi nagrodami literatury frankofońskiej. A Girl Called Eel była powieściowym debiutem autora.
I zaiste udany to debiut. A Girl Called Eel to powieść utrzymana w konwencji strumienia świadomości, napisana w całości jednym zdaniem. Narratorką jest tytułowa Eel, siedemnastoletnia dziewczyna, która stoi twarzą w twarz ze śmiercią. Tyle tylko, że jako czytelnicy, nie bardzo rozumiemy, dlaczego. Od początku trudno się zorientować, co tu się właściwie dzieje – dziewczyna zdaje się zagubiona gdzieś na morzu, w oczekiwaniu na zbliżający się koniec. Jej świadomość dryfuje między jawą a snem, a może – między życiem a śmiercią? I w tym dziwnym zawieszeniu, z tego bliżej nieokreślonego miejsca, narratorka zwraca się bezpośrednio do czytelników, opowiadając im swoje życie.
Fabuła powieści w zasadzie nie jest szczególnie oryginalna. Eel opowiada o swoim dzieciństwie spędzonym na wyspie Anjouan, o dominującym ojcu i siostrze-bliźniaczce (matka dziewczynek zmarła przy porodzie). Opowiada o szkole, w której świetnie sobie radziła, dopóki na jej drodze nie stanął o wiele starszy mężczyzna, który zawrócił jej w głowie i sprawił, że kompletnie straciła zainteresowanie edukacją, kierując całą swoją uwagę w zupełnie inną stronę. I o tym, co z tego później wynikło.
A więc to nie fabuła stanowi największą wartość tej książki. O jej wyjątkowości przesądza raczej styl pisania i język. To jedno długie zdanie, którym Eel opowiada nam swoją historię, ma w sobie ogromne pokłady desperacji i bólu – jakby dziewczyna na jednym (ostatnim, jak rozumiemy) oddechu chciała w końcu wyrzucić z siebie całe swoje cierpienie i rozczarowanie życiem. Przecież chciała tylko wyrwać się spod władzy dominującego ojca, zbudować dla siebie kawałek świata na własnych warunkach – a skończyło się to wszystko spektakularną katastrofą.
Jednocześnie jednak ta eksperymentalna forma pisania pozostaje dość przystępna i nie jest trudno nadążyć za wydarzeniami i tokiem myślenia narratorki. Jest to narracja – jak na strumień świadomości – zaskakująco łatwa w odbiorze.
Przy okazji Ali Zamir maluje w swojej powieści żywy obraz Komorów – kraju wystawionego na łaskę i niełaskę wszechobecnego oceanu, funkcjonującego zgodnie z rytmem natury. Społeczności żyjącej według tradycyjnych zasad i wartości, odseparowanej od świata i od stuleci zależnej od rybołówstwa. Doprawdy trudno się dziwić Eel, że chciała od życia czegoś więcej, niż to, co oferowała jej rodzinna wyspa. I tym bardziej przejmujące jest to, jak bardzo jej nie wyszło.
A Girl Called Eel to naprawdę udana, dobrze napisana powieść z przekonywającymi postaciami i dobrze zarysowanym tłem społecznym. Imponujące, zwłaszcza jak na debiut.
Ali Zamir A Girl Called Eel
Tłumaczenia na angielski: Aneesa Abbas Higgins
Wydawnictwo Jacaranda Books 2019