Przeczytać Afrykę: Sierra Leone. Recenzja książki „Było minęło. Wspomnienia dziecka-żołnierza”
Wojna dziecięca w Seierra Leone
W latach 1991-2002 trwała w Sierra Leone brutalna wojna domowa pomiędzy rebeliantami skupionymi wokół RUF (Zjednoczonego Frontu Rewolucyjnego) a siłami rządowymi kraju. W wyniku tego jedenastoletniego konfliktu kraj został niemal doszczętnie zrujnowany i dopuszczono się wielu zbrodni przeciwko ludzkości. Obie walczące ze sobą armie bez skrupułów wcielały w swoje szeregi dzieci. To jeden z tych afrykańskich konfliktów zbrojnych, które z powodu dużego zaangażowania nieletnich po obu stronach nazywa się czasem „wojnami dziecięcymi”.
Los małych żołnierzy był tragiczny – dzieci wcielano do armii, jako jedyną zapłatę za służbę oferując im jedzenie i …narkotyki. Uzależnione, zdemoralizowane i poddane praniu mózgu dzieci dokonywały brutalnych zbrodni, mordowały, paliły wioski i dokonywały egzekucji, prześcigając się w okrucieństwie. Ishmael Beah był jednym z nich. Swoją wstrząsającą historię opisał w książce Było minęło. Wspomnienia dziecka-żołnierza.
Jak chłopiec został żołnierzem
Ishmael Beah urodził się w 1980 roku w niewielkiej wiosce na południu Sierra Leone. Kiedy kraj ogarnęła wojna domowa, chłopiec stracił całą bliską rodzinę i razem z kilkoma kolegami ze szkoły przez wiele miesięcy tułał się po okolicznych wioskach i lasach, uciekając przed rebeliantami i starając się przeżyć. Widział wokół siebie śmierć i zniszczenie, widział wioski zrównywane z ziemią przez dziecięcych żołnierzy… i naprawdę wcale nie miał zamiaru zostawać jednym z nich.
Ale armia sama go znalazła. Ishmael miał trzynaście lat, kiedy trafił do jednego z oddziałów wojsk rządowych. I jego życie nagle zyskało strukturę, sens i cel. To właśnie armia dała mu schronienie i wyżywienie. To armia nauczyła go posługiwać się bronią i wyznaczyła cel: zabić tak wielu wrogów, ilu tylko zdoła. To armia wreszcie dała mu poczucie przynależności do grupy, którego tak bardzo potrzebował od momentu, kiedy stracił rodzinę. Słowem – armia dobrze wiedziała, co robi. A w dodatku miała do dyspozycji nieograniczone ilości kokainy i amfetaminy. W starciu z taką machiną żadne dziecko nie miało szans.
Po kilku miesiącach szkolenia i prania mózgu trzynastoletni Ismael był już maszyną do zabijania. Sam przyznaje, że nie pamięta, ilu ludzi zabił. W ciągu trzech lat swojej kariery wojskowej osiągnął poziom okrucieństwa, o który nigdy wcześniej nie mógłby się nawet podejrzewać.
Rehabilitacja
Ishmael miał szesnaście lat, kiedy UNICEF wyciągnął go z tego koszmaru. Na początku chłopak wcale nie uważał tego za ratunek. Odebranie żołnierzowi broni było przecież w jego środowisku zniewagą i upokorzeniem. Wraz z kilkoma kolegami z oddziału został umieszczony w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie w pierwszej kolejności musiał przejść zwyczajny odwyk. Na tym etapie praktycznie wszyscy chłopcy mieli olbrzymi problem z poradzeniem sobie z agresją. Przemoc była tak naturalną częścią ich życia, że nie byli w stanie tak po prostu się jej pozbyć. A kiedy dodać do tego jeszcze syndrom odstawienny…
Szczerze mówiąc ta część książki wydała mi się wyjątkowo szokująca, bo w starciu z pomocnym, przyjaznym personelem ośrodka, zdemoralizowanie, a wręcz zezwierzęcenie chłopców okazało się szczególnie jaskrawo widoczne. Fizyczne atakowanie pracowników ośrodka (którzy uparcie powtarzali chłopcom frazę „to nie twoja wina”, wzbudzając w nich jeszcze większą agresję) było normą, podobnie jak ciągłe bójki. Chłopcy przynieśli wojnę ze sobą i sporo czasu musiało minąć, zanim nauczyli się o niej mówić.
Ismael potrzebował wielu miesięcy, by zaufać komuś, otworzyć się i zacząć w końcu opowiadać o tym, co przeżył. By zacząć wychodzić ze swojej skorupy. I w końcu – by zacząć leczyć swoje rany: te w emocjach, te w głowie i te w sercu.
Dziś Ishmael Beah mieszka w Nowym Jorku. Jest pisarzem i działa w organizacjach charytatywnych, pomagając dzieciom, które zostały skrzywdzone przez wojny dorosłych w różnych miejscach świata. Pisze i mówi o swoim doświadczeniu, starając się uświadomić szerszej publiczności problem wojen dziecięcych.
To jedna z tych relacji, których wagi nie da się przecenić – oto chłopak, który był w samym środku koszmaru postanowił szczerze o nim opowiedzieć. To również jedna z tych książek, których nie chcę i nie zamierzam oceniać, bo sądzę, że nie wypada. Wystarczy, że jest, że pozwala na chwilę zajrzeć za kulisy tego, co niewyobrażalne.
Ishmael Beah Było minęło. Wspomnienia dziecka-żołnierza
Tłumaczenie: Katarzyna Rojek
Wydawnictwo Znak 2008