literatura,  recenzje

Gawęda ze śniegu i śmiechu – recenzja książki „Ludzie, którzy sieją w śniegu” Tiny Harnesk

Máriddja – starutka i lekko szurnięta Saamka – mieszka z mężem Bierą w niewielkiej miejscowości gdzieś na głębokiej północy Szwecji. Wie, że nie zostało jej już zbyt wiele życia: choroba zżera ją w tempie nie pozostawiającym żadnych złudzeń. Jednak Máriddja ma do załatwienia jeszcze jedną, ważną sprawę i nie spocznie, dopóki nie doprowadzi jej do końca. Chce w końcu dowiedzieć się, co stało się z siostrą i siostrzeńcem jej męża, którzy wiele lat temu zniknęli bez śladu, łamiąc serca Máriddji i Biery. Para, która nigdy nie doczekała się własnych dzieci, przez cztery lata wychowywała małego Heaikę-Jónę jak własnego synka i rana po jego zniknięciu nigdy się do końca nie zabliźniła. Matka chłopca, kilkunastoletnia Risten, pogrążona w chaosie dojrzewania, nie była gotowa do roli rodzica – aż do tego okropnego dnia, kiedy nagle oświadczyła, że zabiera dziecko i wyjeżdża. Máriddja wyrzuca sobie wiele rzeczy – zwłaszcza to, że nie była dla Risten lepszą bratową i przyjaciółką, że nie próbowała nawet zrozumieć burz, które przetaczały się przez nastoletnią duszę Risten. Czy jest już za późno? Czy te dawno zadane rany da się jeszcze zaleczyć? I czy w ogóle jest sens po tylu latach szukać tych dwóch zagubionych gdzieś w wielkim świecie istot?

Kaj i Mimmi przeprowadzają się na północ. Po latach miejskiego życia chcą zbudować sobie spokojną przystań z dala od chaosu i zgiełku metropolii, a na północ ciągną ich saamskie korzenie Mimmi. To dobry, choć smutny czas na zmiany: Kaj niedawno stracił matkę i wraz z bratem sprzedali jej dom, symbolicznie zamykając pewien rozdział. Wkrótce jednak okaże się, że dziesiątki dziwnych przedmiotów, które matka zostawiła mu w spadku, otworzą drzwi do przeszłości, o której Kaj nie miał pojęcia. Po raz pierwszy w życiu zacznie zastanawiać się, czy aby na pewno znał ją tak dobrze, jak sądził…

Tina Harnesk

Ludzie, którzy sieją w śniegu to debiutancka powieść szwedzkiej autorki o saamskim rodowodzie, Tiny Harnesk. Pozycja ta okazała się w Szwecji niemałym wydarzeniem: wybrano ją książką roku 2023 i nominowano do nagrody wydawców Adlibris, a prawa do przekładu od razu zakupiło kilka państw. Ten sukces zupełnie nie dziwi – książka Tiny Harnesk zdaje się mieć wszystko, czego potrzeba, żeby wedrzeć się szturmem na szczyty list wydawniczych: znakomity, aktualny temat oraz specyficzny, wyrazisty język i styl. W tekstach i materiałach promocyjnych można natknąć się na porównania autorki z Fredrikiem Backmanem (autorem, m.in. fenomenalnych Niespokojnych ludzi), ale osobiście nie widzę zbyt wielu podobieństw – styl Tiny Harnesk wydał mi się wyjątkowy właśnie dlatego, że nie kojarzy mi się absolutnie z nikim innym. To oryginalna, jedyna w swoim rodzaju mieszanka kunsztownej prozy, poetyckiej saamskiej gawędy i zupełnie współczesnego, zaskakującego humoru.

Oprócz stylu, w Ludziach, którzy sieją w śniegu zachwycają również postacie – znajdziemy tu całą galerię barwnych, nietuzinkowych bohaterów, którzy budzą autentyczną i szczerą sympatię. Niekwestionowaną pierwszą damą ekscentryczności pozostaje wśród nich Máriddja – staruszka o bujnym temperamencie i ciętym języku, wielka miłośniczka kóz oraz oddana przyjaciółka tajemniczej operatorki centrali o imieniu… Siri. Máriddja rozczula, wzrusza i bawi do łez – i naprawdę trudno jej nie pokochać.

Tina Harnesk w przepiękny, gawędziarski i nieco magiczny sposób przeplata losy swoich bohaterów z opowieścią o historii i kulturze Saamów – rdzennych mieszkańców Laponii. Historia to niełatwa, momentami bolesna i pełna niezasklepionych jeszcze ran; historia przesiedleń, wykluczeń i traum. Historia, której świat dopiero od niedawna chce słuchać. Autorka opowiada nam ją na swój własny, zupełnie osobny sposób: poprzez ciepłą, nieco szaloną i cudownie zabawną narrację, w której – zwłaszcza za sprawą nieobliczalnej Máriddji – niejedno może się wydarzyć. To naprawdę udana mieszanka: historia Saamów ma szansę wybrzmieć w tej powieści własnym, dobitnym głosem, ale jednocześnie autorka nie epatuje tragedią i poczuciem krzywdy, nie przytłacza ciężarem, którego czytelnik nie mógłby unieść. To opowieść przede wszystkim jednostkowa, indywidualna i obyczajowa, w której ciemne fale historii i polityki pozostają – mocnym i wyrazistym, ale jednak – tłem.

Aż trudno mi uwierzyć, że Ludzie, którzy sieją w śniegu to debiut – autorka snuje tę historię tak, jakby od lat nie robiła niczego innego (kto wie zresztą, może to dar odziedziczony po joikujących przodkach?). Warto dać się porwać tej opowieści, popłynąć z nią do tej tajemniczej, mroźnej krainy, która tak wiele jeszcze ma nam do pokazania i opowiedzenia. A takiego głosu jak ten zdecydowanie chce się słuchać.

Tina Harnesk Ludzie, którzy sieją w śniegu

Tłumaczenie: Agata Teperek

Wydawnictwo Marginesy 2024



Jeśli podoba Ci się nasz blog i chcesz nas wesprzeć, możesz postawić nam wirtualną kawę: buycoffee.to/naszanisza.pl

Jeden komentarz

  • S.Wojnowski

    W dobie mediów społecznościowych i jednej globalnej sieci codziennoś wydaje się bardziej zwyczajna niż wcześniej. Odmienność, kiedy już się pojawi, uderza jak młot w to całe lustro zwyczajności. Książki, jak ta tu opisana, zawsze dodają impetu aby coś zmienić. zamiast tkwić w tym w czym się jest od lat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *