Felietony,  rozwój osobisty

Jak poligloci uczą się języków

Ograniczające mity

Pracowałam dawniej jako lektorka języka angielskiego. Odkryłam wówczas, że wśród wielu krążących po świecie mitów na temat uczenia się języków obcych, dwa są szczególnie szkodliwe i często utrudniają ludziom proces nauki. Dla równie wielu osób mity te są zgrabną wymówką, by nawet nie próbować. Pierwszy z nich mówi, że języka można się skutecznie nauczyć tylko w dzieciństwie, bo mózg dziecka chłonie jak gąbka, a mózg dorosłej osoby to już nie to samo. Drugi – że niektórzy mają talent do nauki języków, a inni nie maja i nic już się na to nie da poradzić. Jeśli czytaliście mój artykuł o mindsecie, wiecie już pewnie, że takie ograniczające myślenie o własnych możliwościach do niczego dobrego nie prowadzi i lepiej jak najszybciej się go pozbyć.

Co mówią poligloci

Dziś przyjrzymy się temu, co o nauce języków obcych mówią poligloci, no bo kto może mieć większe rozeznanie w temacie niż ci, którzy znają siedem, dziesięć, dwanaście języków? Spróbujemy zatem odkryć, gdzie leży tajemnica ich sukcesu, obalając przy okazji te szkodliwe mity.

Zanim zabrałam się za pisanie niniejszego artykułu, obejrzałam kilkanaście wywiadów z różnymi poliglotami i zauważyłam ciekawą rzecz – większość z nich nie mówiła w żadnym języku oprócz ojczystego przed osiągnięciem dorosłości. Wśród najpopularniejszych poliglotów-youtuberów tylko kilkoro jest naturalnie dwujęzycznych (tzn. wychowanych jednocześnie w dwóch językach, bo – na przykład – rodzice mówili dwoma różnymi językami) albo należy do tak zwanych „dzieci trzeciej kultury”, czyli dzieci wychowanych w innej kulturze niż rodzima (do grupy tej należą często dzieci dyplomatów, które spędzają część dzieciństwa w kulturze lub kulturach innych niż własna – jeśli temat kogoś interesuje, to ciekawe rzeczy o jasnych i ciemnych stronach życia „dziecka trzeciej kultury” opowiada młoda poliglotka Lindie Botes). Jednak zdecydowana większość wszystkich poliglotów, których wypowiedzi prześledziłam to po prostu ludzie, którzy podjęli świadomą decyzję, by zacząć uczyć się języków obcych. I jak postanowili, tak uczynili.

Własna metoda

Gdyby w tym wszystkim chodziło więc o jakieś „naturalne predyspozycje”, „zdolności” czy inne „talenty” (etykietki służące szkołom na całym świecie do szufladkowania uczniów i podcinania im skrzydeł w wielu dziedzinach), to chyba ujawniłyby się one przed osiągnięciem dojrzałości? Wielu poliglotów przyznaje, że w szkole niekoniecznie błyszczeli na zajęciach z języków obcych i że zaczęli odnosić sukcesy dopiero, kiedy wypracowali własne metody nauki.

I tym właśnie sposobem dochodzimy do pierwszej rzeczy, którą poligloci robią inaczej, niż reszta śmiertelników – metoda. Poligloci wypracowują własną. Sprawdzają, co dla nich działa i odrzucają to, co nie działa. Kombinują, modyfikują i dopasowują metody do własnych możliwości, upodobań i potrzeb. Wiedzą, że metoda ma być dla nich, a nie odwrotnie. I tak, na przykład, Steve Kaufmann bardzo wierzy w „input” – czyli wkład, w to wszystko, co wprowadzimy sobie do głowy, zanim zaczniemy produkować wypowiedzi w obcym języku. Steve otacza się językiem ze wszystkich stron, czyta, słucha i pozwala by mózg dostał jak najwięcej informacji z różnych możliwych źródeł. David James wypracował metodę znaną jako Metoda Złotej Listy, a Gabriel Wyner używa metody opartej o samodzielnie przygotowywane fiszki. Luca Lampariello z kolei opiera naukę o proces tłumaczenia tego, co słyszy i czyta na swój język ojczysty.

Co ich łączy, to przekonanie, że nie ma jednej uniwersalnej metody, która sprawdza się dla wszystkich, tak samo, jak nie ma metod lepszych i gorszych, skutecznych i nieskutecznych. Powtarzają: rób to, co działa dla ciebie. A jeśli nie wiesz, co dla ciebie działa, to szukaj tak długo, aż znajdziesz.

Wziąć sprawy we własne ręce

To może być właśnie klucz wszystkich kluczy, master key sukcesu. Poligloci biorą sprawy we własne ręce. W przeciwieństwie do ludzi, którzy uważają, że sukces w nauce języka zależy od nauczyciela, kursu, szkoły czy innych czynników zewnętrznych. Widziałam w życiu setki osób, które przychodziły na zajęcia językowe z nastawieniem „płacę za kurs i oczekuję, że zostanę nauczony”. No cóż… z takim nastawieniem to się raczej nie da zajść zbyt daleko. W dodatku ryzykujemy, że stracimy zapał do nauki języka tylko dlatego, że nauczyciel nam się nie spodoba, podręcznik nas znudzi albo zirytuje nas kolega z grupy. A to naprawdę nie są żadne problemy, bo nauczyciela można zmienić, a podręcznik tym bardziej (nie wspominając już o koledze, który w ogóle jest w całym tym procesie elementem zbędnym). A jednak! Zdziwilibyście się, ile osób z takich własnie bezsensownych powodów całkiem rezygnuje z nauki języka.

Dla poliglotów kursy, szkoły i nauczyciele to tylko narzędzia, których mogą ale wcale nie muszą używać w szerszym procesie, za który każdy z nich odpowiedzialny jest sam. Kurs – jeśli w ogóle się na niego decydują – jest tylko uzupełnieniem tego, co robią samodzielnie celem przyswojenia języka.

Jak nauczyć się dziesięciu języków?

Poliglotyczny żarcik: jak nauczyć się dziesięciu języków? Proste – wystarczy utrzymać te dziewięć, które już znasz i dodać jeden.

Niby żarcik, ale w sumie to wcale nie żarcik, bo tak właśnie większość poliglotów podchodzi do nauki języków. Raczej nie słyszałam o przypadku, by ktoś zaczął na raz uczyć się od podstaw kilku języków i polecał ten pomysł. Poligloci koncentrują się na nauce jednego nowego języka na raz i na jednoczesnym utrzymywaniu tych, które już znają. Na czym polega utrzymywanie? Na jakimkolwiek kontakcie z językiem – słuchaniu, czytaniu czy rozmawianiu w danym języku na poziomie, który chcemy utrzymać.

Utrzymywanie języków może być jedną z najważniejszych czynności codziennych w życiu poligloty – jeśli zna się siedem czy dziesięć języków i żadnego nie chce się zaniedbać, to trochę jednak trzeba włożyć czasu i wysiłku w ich utrzymanie. Większość poliglotów przyznaje, że stara się robić w poszczególnych językach różne rzeczy, które i tak robiliby we własnym języku i które sprawiają im jak najwięcej przyjemności – oglądają filmy i seriale, czytają książki, słuchają muzyki.

Poligloci uczą się codziennie

Wbrew pozorom poligloci nie poświęcają nauce języków całego swojego czasu. Niektórzy z nich wykonują zawody w ogóle nie związane z językami. Miewają inne pasje. Ale co robią wszyscy bez wyjątku – to codziennie znajdują czas na języki obce. Nie dwa razy w tygodniu, nie co drugi dzień. Codziennie. CODZIENNIE. Nawet jeśli w niektóre dni miałoby to być 10 minut.

Jak pokochać proces

Być może od tego powinnam była zacząć: poligloci zwyczajnie lubią uczyć się języków. Lubią to, co dzieje się w ich umysłach, lubią satysfakcję z dobrze wykonanej pracy, lubią ten moment, kiedy coś klika w mózgu i niezrozumiałe wcześniej ciągi liter zaczynają nabierać znaczeń. I dbają o to, by utrzymać tę iskrę. Bo to jest miłość na całe życie.

Więc kiedy czujesz, że coś jest nie tak w Twojej relacji z językiem obcym, że straciłeś/ straciłaś entuzjazm – to może zbadaj, o co chodzi i co możesz zrobić, żeby znowu między wami zaiskrzyło. Jeśli nudzi Cię aplikacja albo podręcznik – zmień aplikację albo podręcznik, zamiast rezygnować. Przeczytaj coś, co Cię faktycznie interesuje. Posłuchaj muzyki i przetłumacz sobie słowa piosenki. Znajdź nowy podcast na temat, który Cię kręci. Nie utożsamiaj nauki języka z czymś (albo, nie daj Boże z kimś), co Cię irytuje albo nudzi.

Dobrze wziąć przykład z poliglotów i zakochać się w samym procesie. Znaleźć sposób na to, by nauka języków stała się przyjemnością, a nawet pasją – bo skoro oni mogą, to znaczy, że się da!


Jeśli podoba Ci się nasz blog i chcesz nas wesprzeć, możesz postawić nam wirtualną kawę: buycoffee.to/naszanisza.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *