literatura,  recenzje

Księgowa na tropie rodzinnych tajemnic, czyli „Zawsze coś” Marty Kisiel

Pogrzeb zamiast urodzin

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia i Tereska Trawna – narwana księgowa z dziwaczną tendencją do wplątywania się w afery sensacyjno-kryminalne (takie z trupami zawiniętymi w dywan albo z poszukiwaniem nieistniejących zwłok w luksusowym spa) – wraz z synem Maciejką wybiera się odwiedzić rodzinę, której nie widziała od dwudziestu pięciu lat. Babunia, której okrągły jubileusz jest powodem całej tej wyprawy, zażądała, żeby tym razem rodzina stawiła się na imprezie w komplecie, włącznie z tą nadłamaną nieco gałęzią rodu, na której dynda nasza nieobliczalna księgowa z małżonkiem i dziećmi. Ale ponieważ Andrzej Trawny zaniemógł z powodu pęcherza, a córka Zoja wyjechała na studia na drugi koniec Europy, Tereska i Maciejka muszą sami ratować honor i reprezentować Trawnych na urodzinach Babuni.

Szkopuł w tym, że tuż przed zaplanowanym wielkim jubileuszem Babunia niespodziewanie umiera, więc zamiast na urodziny Tereska z Maciejką trafiają wprost na pogrzeb. Jakby tego było mało, śmierć Babuni daje początek serii osobliwych i niebezpiecznych wydarzeń. Stary rodzinny dom, w którym familia spędzi wspólnie święta (choć trzeba przyznać, że w przypadku Tereski – bardziej z pechowej konieczności niż z wyboru) okaże się skrywać własne tajemnice. Żeby zrozumieć, co tu się właściwie dzieje, trzeba będzie cofnąć się w przeszłość, poszperać w stosach starych dokumentów i wyblakłych fotografii i przy okazji odkryć kilka rodzinnych sekretów.

Marta Kisiel

Toksyczne łono rodziny

Zawsze coś to trzecia już część cyklu komedii kryminalnych z Tereską Trawną w roli samozwańczej detektywki. Choć tym razem zabrakło jej do pary giętkiej i gibkiej teściowej Miry (tej od jogi i biegania po lesie), to siły umysłowe na szczęście nie zawiodły. Napędzana cukrem, kofeiną i bujnym charakterem Tereska wpada jak burza na łono dawno niewidzianej rodziny, miesza, jątrzy, wszczyna zamęt i domaga się odpowiedzi na bardzo niewygodne pytania. Przy okazji odkrywania rodzinnych tajemnic, wychodzą też na wierzch konflikty, zadry i dawne żale, których nie da się tak po prostu zapomnieć ani przemilczeć. To, co bolało dwadzieścia pięć lat temu, boli nadal – tyle tylko, że dorosła już Tereska na szczęście potrafi się obronić przed toksycznymi ludźmi i ich manipulacjami. I na pewno nie pozwoli na to, żeby ktoś ją umniejszał, pomijał, krytykował albo obrażał.

Marta Kisiel zdecydowała się umieścić akcję swojej najnowszej powieści na tle rodziny, której naprawdę daleko do ideału. Rodziny, która potrafi wyrządzić jednostce sporo krzywdy, i która – o wiele częściej niż bezpieczną przystanią – bywa źródłem napięć, stresu i traum. Oczywiście, wszystko to podane jest w charakterystycznym dla tej autorki humorystycznym, lekkim stylu, w formie przyjemnej komedii, ale przecież przesłanie i tak przebija się przez tę niby niezobowiązującą formę z niemałą siłą rażenia. Przesłanie, któremu radośnie przyklaskuję wszystkimi rękami i nogami: nie musisz znosić toksycznych ludzi w swoim życiu tylko dlatego, że przypadkiem są twoją rodziną. Masz prawo się obronić, masz prawo mówić „nie”, masz prawo się wyprowadzić, odciąć albo wyjechać na drugi koniec świata. I naprawdę masz prawo mieć te ich wszystkie manipulacyjne argumenty w rodzaju: „bo cioci będzie przykro” głęboko w odwłoku. Zuch Tereska!

Magia świąt

A przy okazji Zawsze coś otula czytelnika/ czytelniczkę autentyczną, niepowtarzalną, ciepłą jak kubek herbaty z miodem i pachnącą jak cała blacha pierniczków prosto z pieca (i nieco może zaskakującą w samym środku lata) magią świąt. To jedna z tych książek, po które fajnie będzie znów sięgnąć tuż przed Bożym Narodzeniem, żeby dać się oczarować jej atmosferze. Na zewnątrz mróz, śnieg i grudniowa ciemność, a w środku starego, trzeszczącego domu lepienie pierogów, pieczenie ciast i ubieranie choinki (poprzeplatane tropieniem przestępców, oczywiście). I choć niekoniecznie o to Teresce chodziło, kiedy wyrażała pragnienie, by spędzić święta inaczej niż zwykle, to przecież ów nieoczekiwany powrót na łono rodziny będzie miał i kilka niespodziewanie dobrych skutków. Okaże się, że część nadwątlonych relacji warto odbudować – a trudno o lepszą ku temu okazję, niż rozwiązywanie zagadki kryminalnej przy dźwiękach kolęd i migotaniu choinkowych lampek.

Podsumowując: zabawa jest przednia. Trzecia część tereskowej serii równie udana i sympatyczna, co dwie poprzednie. Jest humor, jest lekkość, jest styl, są zabawne i błyskotliwe dialogi oraz cała masa absurdalnych sytuacji. Czyli dokładnie to, o co nam przecież chodzi.

Marta Kisiel Zawsze coś

Wydawnictwo Mięta 2023

Źródło zdjęć: lubimyczytac.pl


Jeśli podoba Ci się nasz blog i chcesz nas wesprzeć, możesz postawić nam wirtualną kawę: buycoffee.to/naszanisza.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *