literatura,  recenzje

Skutki macania serdelków i duch Chmielewskiej, czyli recenzja książki „Dywan z wkładką” Marty Kisiel

Głosy z lodówki

Andrzej Trawny otwiera lodówkę, celem wydobycia z niej serdelka i słyszy głosy. I to głosy nie byle jakie, bo ktoś gdzieś w pobliżu najwyraźniej doznaje cielesnych rozkoszy, wzywając przy tym imienia pana Boga swego nadaremno. Lodówka, niczym głośnik lub megafon, szczodrze transportuje te odgłosy do mieszkania rodziny Trawnych. Lekko skonsternowany nową funkcją głosową sprzętu AGD Andrzej tłumaczy zdumionej małżonce: „Głodny jestem, miałem ochotę na serdelka, nawet już sobie wody do garnuszka chciałem nalewać, a teraz zamiast serdelka mam dylemat. (…) czy to nie będzie aby obraza uczuć religijnych? Ta pani tam: Jezu! Jezu! Jezu!, tak z uczuciem, a ja tu serdelki gołą ręką macam, jak jakieś zwierzę…”.

I to był, proszę państwa, dokładnie ten moment, kiedy Marta Kisiel przekonała mnie do siebie w sposób absolutny. Moment, w którym zrozumiałam, że poszukiwania autorki, która zapełniłaby w moim sercu wyrwę po Joannie Chmielewskiej (pisałam o nich w tym artykule), właśnie zakończyły się sukcesem. Oto jest: Marta Kisiel, godna następczyni polskiej królowej komedii kryminalnej.

Czym może się skończyć bieganie po lesie

Serdelek Andrzeja i piekielna lodówka będą mieć zaskakujący ciąg dalszy – zamiast wyremontować kuchnię, jak planowali, Tereska i Andrzej Trawni, trochę niespodziewanie dla samych siebie, kupują dom na wsi (Andrzej kupuje, ściśle rzecz biorąc, bo trochę go ponosi).

Zamiast sielskiego życia na łonie natury, które oczami wyobraźni widzi już Tereska, czeka ją jednak szereg nieoczekiwanych komplikacji, z przyjazdem nadmiernie wygimnastykowanej teściowej – Miry – na czele. Mira, wśród wielu upiornych pomysłów, ma na przykład taki, by przekonać swoją nieruchawą synową do joggingu. Wydawałoby się, że gorzej być nie może, kiedy w czasie pierwszej przebieżki po lesie, Mira z Tereską znajdują zwłoki sąsiada zawinięte w buraczkowy dywan, który jeszcze kilka dni wcześniej stał sobie spokojnie w ich garażu. A kiedy dodać do tego fakt, że ten sam sąsiad kłócił się całkiem niedawno z ich własnym, osobistym, rodzonym Andrzejem… no cóż, wnioski nasuwają się same.

I tym sposobem teściowa i synowa zawiązują pakt – postanawiają wspólnie udowodnić, że sąsiada zakatrupił i zawinął w dywan ktoś inny. Samozwańcze detektywki zaczynają prowadzić własne, zupełnie nieprofesjonalne śledztwo.

Duch Chmielewskiej

Dywan z wkładką Marty Kisiel to pierwsza komedia kryminalna autorki znanej wcześniej głównie z fantastyki i książek dla dzieci. Komedia, nad którą bardzo wyraźnie, wyczuwalnie wręcz, unosi się duch Joanny Chmielewskiej. Czuć go w języku, w dialogach, w komizmie sytuacyjnym, wynikającym z faktu, że zupełnie przypadkowe i nieprzygotowane do tego zadania osoby, ni z gruszki ni z pietruszki zabierają się za rozwiązywanie zagadek kryminalnych (i musi, no po prostu musi wyniknąć z tego cała kupa śmiechu). Marta Kisiel pisze lekkim, humorystycznym stylem osoby, która na Chmielewskiej się wychowała i której z tego procesu zostały w głowie całe frazy i wyrażenia. Rozpoznaję to w jej języku, bo mam to samo – „chmielewskie” powiedzonka były w moim domu używane na porządku dziennym („osoba wzrostu siedzącego psa”, „pędzić kurcgalopkiem”) i dopiero w dorosłym życiu zorientowałam się, że to jednak jest jakiś kod kulturowy, a nie norma językowa. Więc to jest, rzec by można, dowiedzione naukowo – Chmielewska podawana w pacholęctwie w dużych dawkach, zostaje w języku na całe życie i Marta Kisiel jest tego doskonałym przykładem. Dywan z wkładką momentami brzmi tak, jakby zza grobu napisała go sama Chmielewska (w szczytowej formie, dodajmy, nie w tej z ostatniej dekady życia, kiedy już plotła od rzeczy). I nie jest to zarzut, bynajmniej. Wręcz przeciwnie – pysznie się bawiłam, wyłapując te wszystkie nawiązania i tropy.

Po co się czyta komedie kryminalne

Intryga kryminalna może nie jest w tej powieści szczególnie wytrawna – podejrzanych jest niewielu, więc prędzej czy później rozwiązanie samo się czytelnikowi nasuwa – ale właściwie to w niczym nie przeszkadza. Osobiście mam wobec tego gatunku literackiego bardzo konkretne oczekiwania – komedię kryminalną biorę do ręki po to, żeby się dobrze bawić, cala reszta jest jakby mniej ważna. A więc wątek kryminalny jest, jak dla mnie, dodatkiem do ludzkiego mikroświata, scenek obyczajowych z życia pokręconej rodziny, absurdalnych dialogów czy gier słownych. I to wszystko w Dywanie z wkładką występuje w ilościach, które w pełni mnie satysfakcjonują.

Wbrew pozorom wcale nie często mi się zdarza sięgnąć po książkę i znaleźć w niej dokładnie to, czego oczekiwałam. W Dywanie z wkładką znalazłam: lekką rozrywkę, wartką akcję i – co najważniejsze – znajomy humor. Polecam bardzo.

Marta Kisiel, Dywan z wkładką,

Wydawnictwo W.A.B. 2021

źródło zdjęć: lubimyczytac.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *