literatura,  recenzje

Tragedia nad stawem. Recenzja książki „Wodnik” Jędrzeja Pasierskiego

Psycholog i chłopiec

Psycholog Szczepan Turski, na co dzień zajmujący się trudnymi dziećmi, zostaje zatrudniony przez zamożną rodzinę mieszkającą w niewielkiej miejscowości na Roztoczu. Siedmioletni Michał, któremu psycholog ma się przyjrzeć podczas pobytu u rodziny Gajusów, od jakiegoś czasu miewa niepokojące napady agresji, nad którymi jego rodzice nie potrafią w żaden sposób zapanować. Niekonwencjonalna – i ponoć skuteczna – metoda Turskiego polega na tym, że spędza z dzieckiem i jego rodziną cały tydzień, obserwuje dynamikę rodziny i zachowania poszczególnych jej członków, nawiązuje więź z dzieckiem i dopiero wtedy zaleca rodzicom konkretne postępowanie.

Ten przypadek okaże się jednak inny, niż wszystkie, na które Szczepan Turski natknął się w swojej dotychczasowej karierze. Tuż po przyjeździe do domu Gajusów, psycholog przekona się, że pani Gajus zatrudniając go przemilczała dość istotny fakt – taki mianowicie, że ich starszy syn dwa lata wcześniej zginął w tragicznych okolicznościach. Z jakichś dziwnych powodów nikt w domu nie chce rozmawiać o zmarłym chłopcu. Szczepan zaczyna podejrzewać, że utonięcie Marcela w jednym z pobliskich stawów nie było wypadkiem i że młodszy chłopiec mógł być świadkiem śmierci brata.

Pisarka i jej research

Tragiczna i tajemnicza śmierć starszego syna Gajusów to nie jedyny sekret, jaki skrywa senne z pozoru miasteczko. Kilka lat wcześniej zaginęła tu bez śladu pewna młoda dziewczyna, Helena. Mieszkająca w miasteczku autorka poczytnych kryminałów planuje napisać książkę o tej dawnej sprawie i w celu zebrania materiałów zaczyna prowadzić swój własny research. Kolejne odkrycia wkrótce doprowadzą ją – tak samo jak Turskiego – wprost nad brzeg miejscowych stawów. Czy to możliwe, że rozwiązanie obu tych tragedii kryje się w głębi tych mętnych wód? Aby w pełni zrozumieć, co się tam naprawdę wydarzyło, pisarka i psycholog będą musieli połączyć siły.

Sprawny kryminał?

Właściwie mogłoby się wydawać, że Wodnik Jędrzeja Pasierskiego to książka, która ma wszystkie elementy dobrego kryminału. Jest zbrodnia, jest umiejętnie poprowadzona intryga, jest główny bohater, który skrywa własne sekrety, jest mroczna tajemnica z przeszłości. W dodatku bez trudu dostrzegam tu sprawne i wyrobione pióro i nie mam wątpliwości, że autor naprawdę zna się na rzeczy i niejedną zbrodnię już w życiu zaplanował. Jędrzej Pasierski znany jest czytelnikom z cyklu powieści kryminalnych z Niną Warwiłow i naprawdę czuć, że facet wie, co robi; że trzyma się sprawdzonego przepisu, który nie ma prawa zawieść. A jednak, okazuje się, że z jakiegoś powodu zawodzi. I choćbym naprawdę chciała, niestety nie mogę nazwać najnowszej książki Jędrzeja Pasierskiego udaną. Coś tu się bardzo wyraźnie nie udało.

Jędrzej Pasierski

Czego zabrakło?

Przez całą lekturę towarzyszyło mi męczące wrażenie, że czegoś brakuje. Czegoś, co by mnie w tej historii zatrzymało, co głębiej by mnie w niej osadziło, co sprawiłoby, że nie będzie to tylko jeden z wielu przeczytanych przeze mnie kryminałów, który na tle pozostałych nie wyróżnia się niczym szczególnym. I im dłużej się zastanawiam, jak wytłumaczyć ten niedosyt i czym właściwie jest to „coś”, którego mi zabrakło, tym bardziej skłaniam się ku stanowisku, że to kwestia postaci. Że ani dwójka głównych bohaterów, ani żadna z postaci drugoplanowych nie zdołała w pełni mnie do siebie przekonać. W dodatku problem z postaciami drugoplanowymi – zwłaszcza z całą rodziną Gajusów i ich domownikami – jest taki, że właściwie są w tej historii nieobecni. Narrator przedstawia nam ich na samym początku, potem snują się gdzieś w tle, ale wydają się na tyle niewyraźni, że można dość łatwo zapomnieć, kto właściwie w tym domu mieszka i w ogóle kto jest kim. Co przeszkadza o tyle, że przecież mamy brać ich pod uwagę jako potencjalnych podejrzanych – a jak niby mamy to zrobić, skoro wydają się statystami bez twarzy i osobowości?

Kiepskie zabiegi

Ta charakterologiczna nijakość postaci wiąże się niestety z tym, że w Wodniku rozczarowuje również zakończenie. Kiedy poznałam tożsamość mordercy, mocno się zdziwiłam – ale wcale nie dlatego, że autor tak sprytnie wyprowadził mnie w pole, podsuwając fałszywe tropy. Nie. Zdziwiłam się dlatego, że po prostu zupełnie zapomniałam o istnieniu tej postaci. Trochę trudno nazwać taki finał dobrym rozwiązaniem fabularnym.

A skoro już jesteśmy przy kiepskich rozwiązaniach fabularnych to wróćmy jeszcze na chwilę na sam początek, bo tak się składa, że mocno wątpliwy wydał mi się w całej tej historii już sam punkt wyjścia. Trochę trudno mi uwierzyć w to, że rodzice dziecka, które niedawno straciło brata, nie wiedzą, jak wytłumaczyć jego zmiany nastroju i potrzebują aż super eksperta od trudnych przypadków, żeby im wyjaśnił, że siedmiolatek nie radzi sobie z traumą i stratą. I to mają być niby inteligentni, wykształceni ludzie, elita tego miasteczka? Ja bardzo przepraszam, ale to jest od początku zupełnie bez sensu. Można było wymyślić jakiś bardziej wiarygodny sposób na zawiązanie fabuły i ściągnięcie Turskiego do miasteczka, bo ten się szczerze mówiąc nie trzyma kupy.

Uczciwość recenzencka każe mi jednak na koniec zauważyć, że Wodnik – jako powieść rozrywkowa – na tym najbardziej podstawowym poziomie właściwie spełnia swoje zadanie. To książka bardzo przystępna w odbiorze, przyzwoicie napisana, z wartką i żywą akcją, a w dodatku dosyć krótka. Tak więc lektura w sam raz na podróż pociągiem albo długą kolejkę u lekarza. I nawet, jeśli w czasie lektury zżymałam się na niedociągnięcia i wątpliwe zabiegi fabularne, to mimo wszystko byłam przecież autentycznie ciekawa rozwiązania – więc nie mogło być chyba aż tak całkiem źle.

Jędrzej Pasierski Wodnik

Wydawnictwo Czarne 2023

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Czarne.

Źródło zdjęć: lubimyczytac.pl


Jeśli podoba Ci się nasz blog i chcesz nas wesprzeć, możesz postawić nam wirtualną kawę: buycoffee.to/naszanisza.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *