kultura,  literatura,  recenzje

Czy Kopciuszek z Calineczką obalą patriarchat? O książce „Kopciuszek i szklany sufit” Ellen Haun i Laury Lane

Zdezaktualizowana wizja świata

Że klasyczne baśnie to ideologiczna tuba patriarchatu i kopalnia szkodliwych treści, wiemy nie od wczoraj. Kto przyszedł na świat dziewczynką, ta wie, że ciężko wychować się na nich i nie zgłupieć. No bo z kim tu się niby identyfikować, skoro wszystkie baśniowe dziewczyny to jakieś nieszczęsne ofiary pozamykane w wieżach, albo inne śpiące ofermy, od których nic nie zależy? Wizja świata zamknięta w baśniach tak bardzo się zdezaktualizowała, że właściwie głupio już serwować ten przekaz kolejnym pokoleniom – czy ktoś normalny chciałby dziś dać do zrozumienia swojej córce, wnuczce, siostrzenicy albo pasierbicy (czy co tam kto posiada), że dziewczyna to takie słabe stworzenie, które nie ma praktycznie żadnego wpływu na swój los i generalnie jedyne co może zrobić w życiu, to dobrze wyjść za mąż? Nie, nie i jeszcze raz nie!

Zaradne kobiety potrzebne od zaraz

Dlatego nie mam absolutnie żadnych wątpliwości, że potrzebujemy wszystkich pozycji, które spróbują opowiedzieć nam te stare baśnie na nowo, z wyczuciem czasów i feministyczną świadomością. Książek i filmów, które przerobią te niedorzeczne brednie o wątłych i bezradnych księżniczkach na opowieści o silnych i zaradnych kobietach, które zamiast czekać, aż ktoś wywabi je z opresji i poślubi, wezmą swój los w swoje ręce. Pozycji takich, jak Kopciuszek i szklany sufit autorstwa dwóch amerykańskich pisarek/ aktorek/ performerek Ellen Haun i Laury Lane, które odważnie (choć niezbyt poważnie) to wyzwanie podejmują. I już za samo podjęcie wyzwania należy im się wieczna chwała i cześć. Choć z jakim skutkiem podejmują – to już osobna kwestia. No, ale o tym za chwilę.

Wspominając przekaz, którym karmiono je w dzieciństwie, autorki piszą we wstępie: „Baśnie to były patriarchalne horrory przebrane za powiastki dla dzieci. Kobieta musiała sprzątać i gotować dla swoich siedmiu współlokatorów. Wilk napastował małą dziewczynkę, a potem dokonywał włamania z wtargnięciem i podwójnego zabójstwa. (…) Wielu mężczyzn całowało śpiące kobiety bez ich zgody”.

Antidotum Amerykanek na ów stan rzeczy to nowa, zrewidowana wersja starych opowieści: „W naszych baśniach kobiety mają ostatnie słowo na własnych warunkach. Wiedzą, że jedyna rzecz fajniejsza od syreniego ogona to wagina. Wiedzą, że dużo więcej pracy wymaga rozbicie szklanego sufitu, niż szklanego pantofelka. I wiedzą, że odtąd żyli razem długo i szczęśliwie to mit stworzony przez patriarchat”.

Feministyczny komentarz do baśni

Brzmi obiecująco. Ale powiedzieć, że historyjki serwowane przez autorki są feministyczną przeróbką klasycznych baśni, to jednak trochę za dużo. Cóż… nie są. Są – co najwyżej – zabawnym i momentami błyskotliwym, feministycznym komentarzem do owych baśni. Komentarzem, którego zrozumienie wymaga znajomości oryginału oraz genderowej świadomości. Ponieważ posiadam jedno i drugie, bawiłam się nieźle, ale jednocześnie wciąż zastanawiałam się, do kogo właściwie ta pozycja jest kierowana. Bo skoro do osób takich jak ja, obdarzonych już genderową świadomością, to trudno oprzeć się wrażeniu, że to jest trochę jak wyważanie otwartych drzwi. A czy do kogoś innego trafi? Raczej nie do dzieci, które miałyby tym sposobem spotkać się z daną narracją po raz pierwszy – bo zwyczajnie zabraknie punktu odniesienia. Te historyjki nie zafunkcjonują w oderwaniu od kontekstu. Często zbudowane są tak, że koncentrują się na jednym wycinku danej baśni, do której dodają – na przykład – politycznie i społecznie zaangażowany dialog. I to jest nawet udane, ale na takiej zasadzie, na jakiej udane bywają „dorosłe” dowcipy w bajkach animowanych, które są tam po to, żeby dorosła publiczność się nie nudziła. Działają trochę jak zabawny albo ironiczny komentarz w tle, który wyrobieni politycznie i intelektualnie dorośli wyłapią, a dzieci zignorują, nie tracąc nic z rozwoju fabuły.

Muszę więc przyznać, że jestem tą formą trochę rozczarowana – nie dlatego, żebym uważała, że to jest złe, ale dlatego, że książka zwyczajnie nie daje tego, co obiecuje.

Problem z tłumaczeniem

Osobna kwestia to tłumaczenie, które w kilku miejscach straciło kontakt z realiami polszczyzny. Mam wrażenie, że gdybym nie znała angielskiego i nie wiedziała o co chodzi w dyskusji o zaimkach neutralnych płciowo, to nijak nie załapałabym, o co chodzi w tym dialogu:

„ – Niech to szlag! – wrzasnęła Zła Królowa, zerwała z głowy tiarę i cisnęła ją przez całą komnatę. – Teraz muszę ją zabić.

– Wstrzymaj się – ostrzegło królową Magicznę Zwierciadło. – Musisz zabić kogoś. A tak dobrze ci szło.

– W tej chwili jestem za bardzo zdenerwowana, żeby się przejmować językiem! To dla mnie okropnie męczące, że zawsze muszę o tym pamiętać w jej obecności. Kogoś. Wszystko jedno!

– Nie, nie wszystko jedno. To bardzo ważne dla Śnieżki, dlatego odbyła z tobą długa rozmowę na ten temat.

(…)

– No dobrze. Chcę zabić kogoś, bo ktoś jest piękniejszy ode mnie. Czy tak lepiej?”.

Jestem pewna, że ten dialog w oryginale miał sens. Po polsku – bardzo przepraszam – nie ma. Wersji oryginalnej nie widziałam, ale zakładam, że zwierciadło próbowało tam przekonać królową do użycia frazy kill them zamiast nacechowanego płciowo kill her. Przyznaję, że to jest trudny orzech do zgryzienia i szczerze mówiąc nie mam pojęcia, co sama zrobiłabym w podobnej sytuacji. Być może lepiej byłoby odnieść to do bardziej polskich zagadnień gramatycznych i do dyskusji o tym, co w rodzimej mowie poprawne politycznie? Bo oczekiwanie od odbiorcy, że będzie znał język oryginału, żeby sobie samodzielnie rozkminić, o co chodziło, wydaje mi się jednak nadmiernym optymizmem…

Pomijając te zgrzytające w przekładzie momenty, zbiór opowiastek Laury Lane i Ellen Haun czyta się bardzo przyjemnie. Autorki mają fajny humor – może nie aż taki fajny, żeby sturlać się ze śmiechu z kanapy, ale wystarczająco fajny, żeby wyszczerzyć zęby w uśmiechu. Do tego książka jest świetnie wydana, bardzo ładnie ilustrowana i ogólnie jest pozycją, która przykuwa oko i każe się wziąć do ręki. Może to jest klucz do sukcesu, swoją drogą: tak ładnie opakować wywrotowe treści, żeby jak najwięcej osób chciało je wziąć do ręki i by dzięki temu miały większą szansę trafić pod strzechy i przekonać nieprzekonanych?

Laura Lane, Ellen Haun, Kopciuszek i szklany sufit,

tłumaczenie: Danuta Górska,

Wydawnictwo Albatros, 2020

źródło obrazków: wydawnictwoalbatros.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *