literatura,  recenzje

Maszyny i ludzie. Recenzja powieści „Klara i Słońce” Kazuo Ishiguro

Klara wygląda jak kilkunastoletnia dziewczynka. Ma krótkie, ciemne włosy, łagodne oczy i urodę określaną jako „francuska”. Choć nie jest najnowszym modelem Sztucznej Przyjaciółki (SP), odznacza się wyjątkową spostrzegawczością, inteligencją i empatią – i te właśnie jej cechy eksponuje Kierowniczka sklepu, w którym poznajemy naszą bohaterkę, czekającą, aż jakieś dziecko wybierze ją i weźmie do domu.

Sztuczni Przyjaciele i ich rola

Sztuczni Przyjaciele to humanoidalne maszyny stworzone po to, by służyły za towarzystwo dorastającym dzieciom (przynajmniej tym z zamożniejszych domów). Ich celem jest pomaganie dzieciakom w nauce i stymulowanie ich rozwoju, budowanie ich umiejętności społecznych, rozwijanie empatii, poczucia obowiązku, umiejętności współdziałania. Słowem – wszystko to, co w normalnych warunkach powinno dzieciakom zapewnić środowisko rówieśnicze. W tej lekko dystopijnej rzeczywistości, umiejscowionej w nieokreślonej, ale chyba niezbyt odległej, przyszłości, dzieci mają ograniczony kontakt ze sobą nawzajem, siedzą odizolowane w domach, a nauka odbywa się online (prawda, że to brzmi niepokojąco znajomo?).

Ludzkie relacje oczami maszyny

Klara zostaje wybrana przez trzynastolatkę imieniem Josie. Dziewczynka mieszka z matką w wielkim, pięknym domu dość daleko od miasta, za jedyne towarzystwo mając mieszkającego w sąsiedztwie Ricka – chłopca, który w przeciwieństwie do niej nie został „skorygowany” (czym dokładnie jest korygowanie dzieci dowiadujemy się stopniowo, wraz z rozwojem akcji). Sama Josie natomiast jest chora – i w tym przypadku również minie trochę czasu, zanim zrozumiemy, co jej właściwie jest.

Od tej pory oczami Klary obserwujemy dynamikę w domu Josie. Koncentrujemy się więc, naturalnie, na relacji Sztucznej Przyjaciółki z dziewczynką, na rodzącej się między nimi przyjaźni, zaufaniu i przywiązaniu. Przyglądamy się również relacji Josie z matką oraz z Rickiem, a w końcu – i to chyba jeden z ciekawszych wątków – relacji matki Josie z samą Klarą, wobec której kobieta ma pewne, dość wątpliwe moralnie, plany. I ponieważ na wszystkie te międzyludzkie więzi i współzależności patrzymy oczami – jak by nie było – maszyny, ich złożona wewnętrzna logika i skomplikowana faktura stają się szczególnie fascynujące.

Klara została zaprogramowana, by obserwować, wyciągać wnioski i odgadywać, czego może pragnąć lub potrzebować jej podopieczna. Ma wyjątkową zdolność rozumienia emocji, rozkładania ich na kawałki i analizowania. Jak dla mnie to było właśnie chyba w tej powieści najciekawsze – ta perspektywa czującej i myślącej maszyny, która zdaje się rozumieć ludzkie emocje lepiej niż sami ludzie, którzy je odczuwają.

A ponieważ oprócz wyjątkowej empatii i umiejętności rozumienia ludzkich uczuć, Klara posiada również zdolność budowania wspomnień, nie da się w którymś momencie lektury nie zadać sobie pytania o jej człowieczeństwo. Niby wiemy, że jest maszyną, ale skoro myśli, czuje i pamięta… to gdzie właściwie leży granica między człowiekiem a maszyną? Pod tym względem znajduję w Klarze i Słońcu sporo analogii do innej znakomitej powieści Ishiguro – Nie opuszczaj mnie – w której bohaterami również nie byli ludzie i równie trudno było zrozumieć, co właściwie ich od ludzi oddziela.

Słońce i jego moce

Słońce. Źródło zdjęcia: freepik.com

SP są napędzani bateriami słonecznymi; dla Klary Słońce oznacza więc życie i stąd właśnie tytuł. W jej rozumieniu Słońce jest wszechmocne, niemal boskie, więc kiedy stan zdrowia Josie się pogarsza, Klara robi to, co wydaje jej się najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji: zawiera transakcję ze Słońcem. I czy to też nie jest, w gruncie rzeczy, głęboko ludzkie – przypisywanie mocy żywiołom, zjawiskom czy gwiazdom, modlenie się do nich w czasach próby, pertraktowanie w końcu? Jako czytelnicy widzimy w tym punkcie lektury trochę więcej niż Klara, zdajemy sobie sprawę, że promienie słoneczne raczej nie uleczą ciężko chorego człowieka – ale rozumiemy, skąd ta wiara w siłę wyższą. I – tym bardziej – rozumiemy potrzebę wejścia w relację z tą siłą, a nawet uszczknięcia odrobiny boskich mocy dla „swoich” ludzi.

Żałoba i makabra

Klara i Słońce jest również, na którymś poziomie, powieścią o żałobie, bólu i radzeniu sobie ze stratą. Matka Josie, która straciła już jedno dziecko, powoli przygotowuje się na możliwość utraty drugiego – i to jest przejmujące i strasznie smutne, ale jednocześnie… naprawdę dziwne. Bo jej pomysł na to, jak poradzić sobie z kolejną stratą jest wysoce nietypowy, makabryczny wręcz. Ale choć możemy kwestionować wybrane przez nią środki i zastanawiać się, jak ten szalony plan może wpłynąć na jej zdrowie psychiczne, to przecież jako czytelnicy – rozumiemy. Rozumiemy ból rodzica, który zrobi wszystko, by przedłużyć istnienie swojego dziecka.

Kazuo Ishiguro napisał powieść przepiękną, przejmującą i bardzo, bardzo ludzką. Paradoksalnie tym bardziej ludzką, że opowiedzianą z perspektywy maszyny. Swoją skomplikowaną technicznie prostotą, niewinnością i lojalnością Klara porusza we mnie jedną z najgłębszych strun.

Kazuo Ishiguro Klara i Słońce

Tłumaczenie: Andrzej Szulc

Wydawnictwo Albatros 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *