Morderstwo w Młynarach czyli „Burza” Zuzanny Gajewskiej
Pani od zwłok
Ewelina Zawadzka, mieszkanka Młynar i samotna mama pewnej rezolutnej czterolatki, zawodowo zajmuje się… zwłokami. Tak jej się jakoś w życiu ułożyło, że z malowania żywych twarzy przerzuciła się na martwe, z makijaży ślubnych na trumienne, a pracę w cudzym salonie kosmetycznym zamieniła na własny zakład pogrzebowy. I trzeba przyznać, że całkiem nieźle na tym wyszła, bo okazało się, że jest w tym zawodzie naprawdę świetna. Bliscy zmarłych doceniają jej takt, klasę i dobry smak; w Młynarach mówi się o niej czasem, że „oddaje ludziom zmarłych”.
I oto pewnego sierpniowego dnia w spokojne i poukładane życie Eweliny wkracza chaos oraz – zupełnie dosłowna, nie metaforyczna – burza. Nawałnica, która przetacza się nad miasteczkiem, okazuje się bowiem wyjątkowo tragiczna w skutkach. Jest wypadek, są zabici i ranni i jest jeszcze pewne przygniecione drzewem ciało, które pozornie wygląda na kolejną przypadkową ofiarę żywiołu. Ale tylko pozornie. Ewelinie Zawadzkiej wystarczy jeden rzut oka na zmarłą, by stwierdzić, że kobieta została zamordowana. Intuicja? Czy może raczej oko wyczulone na szczegół, które dostrzega więcej, niż rutynowo podchodzący do sprawy policjanci?
Ewelina angażuje się w sprawę nie tylko dlatego, że ciało zamordowanej kobiety – z powodu braku miejsc w elbląskim prosektorium – zostaje chwilowo umieszczone przez policję w jej własnym zakładzie. Drugim powodem jest to, że osobiście znała ofiarę i już wcześniej miała wrażenie, że w jej życiu dzieje się coś bardzo niepokojącego. I nawet zamierzała z nią na ten temat porozmawiać, ale zwyczajnie nie zdążyła. Więc może martwa kobieta powie jej teraz to, czego nie powiedziała żywa?
Nietuzinkowa bohaterka
Burza to pierwszy kryminał Zuzanny Gajewskiej – pochodzącej z Młynar pisarki, socjolożki, dziennikarki i promotorki czytelnictwa. Kobiety, która w wolnych chwilach przebiera się za Superbohaterkę, żeby czytać ludziom książki (przysięgam! Kto nie wierzy, niech sprawdzi sobie tutaj), a więc gołym okiem widać, że musi być osobą myślącą nieszablonowo. Bo chyba trzeba trochę nieszablonowej wyobraźni i niestandardowej wrażliwości, żeby wymyślić taką bohaterkę jak Ewelina. Postać nietuzinkową i pełną sprzeczności: jednocześnie twardo stąpającą po ziemi i połączoną z zaświatami sobie tylko znanymi kanałami. Trochę outsiderkę, z racji wykonywanego zawodu obdarzaną w miasteczku rewerencją wymieszaną z obrzydzeniem (złośliwi nazywają ją „trupiarą”), a trochę zwykłą dziewczynę, lubiącą Bridget Jones i smażącą córeczce naleśniki na śniadanie. A przy tym zwyczajnie sympatyczną. Jak dla mnie to połączenie zagrało fenomenalnie, czyniąc z Eweliny świetną kandydatkę na detektywkę-amatorkę. No, bo kto niby wyczyta ze zwłok więcej niż trupiara?
Kryminał jak się patrzy
Ale udana główna bohaterka to w powieści kryminalnej tylko część sukcesu. Potrzeba jeszcze ciekawego pomysłu na fabułę, dobrego zawiązania i poprowadzenia akcji oraz nieoczywistego, acz logicznego rozwiązania całej zagadki. Jak dla mnie Burza spełnia wszystkie te kryteria. Wciąga praktycznie od pierwszego zdania i trzyma w napięciu aż do ostatniej kropki. Rozwiązanie zaskakuje, ale trzyma się reguł gry – co oznacza, że jeśli należycie do tych czytelników kryminałów, którzy lubią rozwiązywać zagadki razem z bohaterem/bohaterką, to macie szansę sami wywnioskować, kto jest mordercą.
A do tego jeszcze jeden dodatkowy bonus: książka jest naprawdę znakomicie napisana. Żywy, wartki, plastyczny język, momentami dosadny, kiedy indziej leciutki jak piórko, sprawia, że Burzę czyta się z autentyczną przyjemnością. Zuzanna Gajewska, tak po prostu, dobrze pisze, ma wyrobiony warsztat i bardzo sprawne pióro.
Elbląg!
I oto na koniec nadszedł ten moment, Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, kiedy nie mogę już dłużej ukrywać przed Wami tego, co w tej książce wzrusza mnie najbardziej. Otóż tak się składa, że Młynary leżą jakieś dwadzieścia kilometrów pod moim kochanym, rodzinnym, zawsze bliskim sercu Elblągiem. I choć sama akcja do Elbląga nie wkracza, to jednak słowo Elbląg jest w powieści młynarzanki odmienione chyba przez wszystkie możliwe przypadki: ciągle ktoś tu do Elbląga jedzie, albo z niego wraca; ma w Elblągu znajomych albo rodzinę, chodzi w Elblągu do szkoły, pracuje tam albo właśnie wybiera się do elbląskiego kina. Policjanci z elbląskiej komendy odgrywają w rozwiązaniu sprawy niemałą rolę, podobnie jak najstarszy elbląski portal internetowy – portel.pl.
Mało tego: zdarza się, że Elbląg występuje tu nawet jako figura retoryczna – bo ktoś ma, na przykład, śliwkę pod okiem jak stąd do Elbląga. Uśmiałam się jak głupia, kiedy jeden z bohaterów zaczął głośno zastanawiać się, czy zawiążą go w kaftan i wywiozą do Fromborka – to taka nasza lokalna metafora postradania zmysłów (we Fromborku znajduje się szpital psychiatryczny). Kto więc w Elblągu lub okolicach urodzony i wychowany, ten na pewno zrozumie o czym mówię i też poczuje wokół serca podobne ciepełko. Home, sweet home.
Podsumowując: kryminał młynarzanki może to i pierwszy, ale za to tak udany, jakby wyszedł spod pióra jakiegoś wyrobionego kryminalnego fachowca. Dopracowany, wciągający, sensowny i świetnie napisany. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że będą następne.
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka
Zuzanna Gajewska Burza
Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2022