![](https://naszanisza.pl/wp-content/uploads/2023/06/8040017.3.jpg)
Nieprzystępne piękno. Recenzja filmu „Godland” Hlynura Pálmasona
Fotograficzny koncept
Godland – najnowszy film Hlynura Pálmasona (reżysera znanego z takich obrazów jak Zimowi bracia i Biały, biały dzień) oparty jest na bardzo oryginalnej koncepcji. Na samym początku dowiadujemy się bowiem, że akcja – choć w całości wymyślona – zainspirowana została kilkoma znalezionymi w Islandii fotografiami pochodzącymi z końca XIX wieku. I ów fotograficzny charakter filmu od początku do końca będzie pozostawał jego najbardziej wyrazistą cechą. W sensie fabularnym – bo główny bohater będzie stale nosił na plecach swój nieporęczny aparat i będzie nim fotografował krajobrazy i mieszkańców wyspy. I w sensie wizualnym – bo wiele kadrów będzie świadomie i starannie stylizowanych na stare zdjęcia.
Duńczyk kontra tubylcy
![](https://naszanisza.pl/wp-content/uploads/2023/06/63570.4-420x265.jpg)
Głównym bohaterem filmu jest młody duński ksiądz imieniem Lucas (Elliott Crosset Hove), który otrzymuje misję wybudowania nowego kościoła gdzieś na południowym wschodzie Islandii. Chcąc poznać kraj i jego mieszkańców Lucas postanawia wydłużyć sobie podróż i część drogi przebyć lądem, zamiast od razu dopłynąć do miejsca przeznaczenia. Prędko okazuje się jednak, że jest to dość niefortunna decyzja i że zderzenie z surowym klimatem Islandii to dla młodego Duńczyka za dużo. Lucas z trudem brnie przez pustkowia wyspy i zanim udaje mu się dotrzeć do celu mocno podupada na zdrowiu. Towarzyszy mu w tej podróży grupa wynajętych lokalnych pomocników, na czele z przewodnikiem Ragnarem (Ingvar Eggert Sigurðsson) – tubylcem par excellence. Ragnar jest silny, sprawny, zaprawiony w boju z islandzkim klimatem, połączony z naturą jakimiś sobie tylko znanymi kanałami i na bezdrożach wyspy czuje się jak ryba w wodzie. Z pogardą spogląda na słabowitego duńskiego duchownego, kompletnie nieprzygotowanego do wyprawy, której się podjął. Relacja tych dwóch bohaterów od samego początku ukazana jest jako konfrontacja, zderzenie kultur, konflikt duńskiej cywilizacji z islandzką naturą. Lucas przyjechał „cywilizować” i „nawracać” mieszkańców wyspy, kompletnie nie rozumiejąc rzeczywistości, do której wkroczył, więc samo jego pojawienie się musi budzić w tubylcach niechęć i opór. Wydaje się, że relacja księdza z Islandczykami została określona jeszcze zanim on sam postawił stopę na islandzkiej ziemi. Ta relacja to „kolonizator i obcy” kontra „swoi i tutejsi”, żyjący w zgodzie z rytmem surowej, pięknej i przerażającej natury. I od samego początku nie ma tu żadnej szansy na porozumienie.
Ksiądz-artysta i kryzys wiary
![](https://naszanisza.pl/wp-content/uploads/2023/06/63734.4-420x265.jpg)
Tymczasem sam Lucas zdaje się w swojej roli księdza i moralizatora mocno nieprzekonywający i gołym okiem widać, że o wiele bardziej pochłaniają go zmagania z własnymi rozterkami. Ewidentnie doświadcza poważnego kryzysu wiary. Niby opowiada coś tam o Bogu i religii, jak na księdza przystało, ale wyraźnie nie ma do tego serca. O wiele lepiej odnajduje się w roli artysty, oszołomionego pięknem i grozą islandzkiej natury. To aparat – a nie krzyż czy różaniec – jest jego atrybutem i narzędziem oglądu tego nowego, dziwnego świata. Pod tym względem niewiele się zmieni również wtedy, kiedy dotrze już do miejsca przeznaczenia i zacznie budować swój kościół, próbując (z kiepskim skutkiem) wejść w lokalną społeczność. Obserwując bieg wypadków – które ostatecznie doprowadzą do dramatycznego finału – naprawdę trudno nie zadać sobie pytania, czy nasz bohater aby przypadkiem nie minął się w życiu z powołaniem. W roli duchownego sprawdził się raczej średnio: miał nieść wiarę, nadzieję i pokój, a zamiast tego przyniósł chaos i własny, wewnętrzny mrok.
Niepokojąco i hipnotyzująco
Film Hlunura Pálmasona to dzieło dość osobliwe. Osobliwa jest tu fabuła, która powoli lecz nieubłaganie wiedzie nas w bardzo niepokojące miejsca – podskórny konflikt między bohaterami nigdy nie zostaje w żaden sposób zażegnany i cały czas czujemy, że ostatecznie musi doprowadzić do jakiegoś wybuchu. I osobliwa jest również forma: to film fotograficzno-kontemplacyjny, powolny, hipnotyzujący, utrzymany w nieco sennej poetyce. Wizualnie piękny, lecz nie najłatwiejszy w odbiorze. Oglądając go na pewno trzeba uzbroić się w cierpliwość, przyjąć do wiadomości fakt, że część historii opowiada nam tu jakby sam krajobraz, więc musimy pozwolić mu wybrzmieć. W końcu otoczenie mocno rezonuje z bohaterami, określa ich stan psychiczny. A zatem trzeba dać czas tym wszystkim deszczom, wodospadom, skałom i pastwiskom; pozwolić, żeby groza i nieprzystępne piękno wyspy przeniknęło i nas.
Konflikt islandzko-duński?
![](https://naszanisza.pl/wp-content/uploads/2023/06/1117077_1.3-367x280.jpg)
Na pewno można (a wręcz należy) odczytywać Godland przede wszystkim jako kolejną filmową próbę opowiedzenia o niełatwych stosunkach islandzko-duńskich. W czasach, w których osadzona jest akcja filmu, Islandia była częścią Królestwa Danii i relacje między tymi dwoma krajami do tej pory noszą ślady tej dawnej zależności. Dużo tu niezasklepionych ran, żalu i nieufności – ale muszę w tym miejscu powiedzieć że jako imigrantka żyjąca w Islandii nie bardzo ten islandzko-duński konflikt czuję i pojmuję (to zupełnie inna historia niż nasza polska relacja z zaborcami, na przykład). Być może dlatego ten właśnie aspekt filmu wcale, jak dla mnie, nie wysuwa się na pierwszy plan. Za to momentami miałam wrażenie, że historię Lucasa z łatwością można odnieść do historii wielu imigrantów, którzy po przyjeździe tu muszą zmagać się z surową tkanką rzeczywistości, często mocno różniącą się od ich wcześniejszych wyobrażeń. Takie imigracyjne skrzywienie interpretacyjne…
Niezależnie jednak od tego, z jakiego miejsca na Ziemi oglądamy ten film i przez jakie interpretacyjne szkło filtrujemy jego fabułę, jedno jest pewne: nie da się tej produkcji odmówić kunsztu i oryginalności.
Źródło obrazków: filmweb.pl
Jeśli podoba Ci się nasz blog i chcesz nas wesprzeć, możesz postawić nam wirtualną kawę: buycoffee.to/naszanisza.pl
Zobacz również
![](https://naszanisza.pl/wp-content/uploads/2023/03/P_Driving_Mum_-credit-ursus-Parvus-Sena-500x380.jpg)
Z trupem przez Islandię. Recenzja filmu Hilmara Oddssona „Á ferð með mömmu (Driving mum)”
14/03/2023![](https://naszanisza.pl/wp-content/uploads/2023/05/f145ca2187843069227c-500x380.png)
Dorastanie poza schematami. O filmie „Fanfik” w reżyserii Marty Karwowskiej
27/05/2023![](https://naszanisza.pl/wp-content/uploads/2021/10/filmweb-pl.jpg)