O tym, co wystaje z ram. Recenzja książki Bory Chung „Przeklęty królik”
Przeklęty królik to zbiór dziesięciu opowiadań autorstwa południowokoreańskiej pisarki Bory Chung. Zbiór absolutnie niezwykły i szalony, surrealistyczno-makabryczny i psychodeliczno-groteskowy, zupełnie osobny w swojej oryginalności i do niczego niepodobny. Trochę baśniowy, a trochę straszny, momentami zabawny, choć częściej mroczny – Bora Chung zabiera nas w miejsca, o których nie śniło się naszym filozofom.
Tytułowy przeklęty królik jest lampą, która potrafi wymordować całą kilkupokoleniową rodzinę. Z muszli klozetowej pewnej pani wyłania się głowa ulepiona z odchodów, która żąda uwagi i woła: „mamo!”. Pewien lis krwawi złotem, pewna dziewczyna zachodzi w ciążę przy pomocy tabletek, pewna pani zakochuje się w androidzie… I tak dalej, w podobnym stylu. Można tylko czytać i coraz szerzej otwierać oczy ze zdumienia, że ktoś w ogóle zdołał coś takiego wymyślić. A do tego jeszcze wisienka na torcie: ostatnie opowiadanie zbioru pt. Ponowne spotkanie, które po prostu musi chwycić za serce polskiego czytelnika – koreańska studentka w Krakowie widzi na rynku ducha pewnego dziadka, który w niewiadomym celu popyla dziarskim krokiem w kółko po ulicach rynku (ciekawostka: sama autorka studiowała literaturę słowiańską i wieść niesie, że mówi po polsku! Niestety, w temacie jej spotkań z duchami niczego nie udało mi się ustalić…).
Choć każde z opowiadań Koreanki jest osobne i jedyne w swoim rodzaju, kiedy spojrzymy na ten zbiór jak na spójną całość, zauważymy, że da się w nim dostrzec pewien podskórny, powracający motyw. To historie o tym, co niedopasowane, o tym, co wystaje poza ramy sztywnych norm i wylewa się poza kadr. O odmieńcach, odludkach, marzycielach i samotnikach, którzy nie potrafią odnaleźć swojego miejsca w świecie. Czasem próbują – jak ta kobieta z opowiadania Głowa, która jednak wchodzi w role, których oczekuje od niej społeczeństwo: zostaje żoną i matką. Ale okazuje się, że nie można tak po prostu zepchnąć w niebyt części siebie – to wszystko, co bohaterka w sobie tłamsi w końcu i tak znajdzie sposób, żeby jej o sobie przypomnieć. „Popatrzcie” – zdaje się mówić autorka – „to, czego nie chcecie widzieć, zaczyna żyć swoim własnym życiem, kiedy tylko odwracacie wzrok”. Dużo jest w tych historiach niepokoju, jeszcze więcej samotności. W większości przypadków przeczuwamy, że nic dobrego naszych bohaterów nie spotka, że ich historie nie doczekają się happy endu. I zwykle te przeczucia się sprawdzają – to nie jest świat dla niedopasowanych ludzi…
Bora Chung pełnymi garściami czerpie z koreańskiego folkloru, co już samo w sobie będzie dla polskiego czytelnika sporym powiewem świeżości. Kulturowe punkty odniesienia są w tych historiach na tyle różne od tych, które znamy, że wytrącają nas z codziennego punktu oglądu świata, pozwalają wyjść poza narracyjne oczywistości. To nie są fabuły i motywy, które znamy, opowiedziane w nowy sposób – to są fabuły i motywy, których nie znamy, opowiedziane… w bardzo dziwny sposób. Ponieważ osobiście nie mam zbyt dużego pojęcia o kulturze Korei, trudno było mi wyłapać poszczególne tropy, ale nie mam wątpliwości, że było ich tam całe mnóstwo. I muszę w tym miejscu dodać, że nieznajomość kulturowego terytorium w niczym nie popsuła mi zabawy – a wręcz przeciwnie, potęgowała tylko wrażenie, że wkraczam na jakiś nowy, nieznany i fascynujący grunt.
Lektura Przeklętego królika to naprawdę szczególne doświadczenie: bardzo inne i bardzo dziwne; frapujące i zagadkowe, a przy tym… trochę złowieszcze. Bora Chung zwraca uwagę na rzeczy, które może bezpieczniej byłoby pozostawić w mrokach podświadomości, w podziemiach i piwnicach, w zakamarkach rzeczywistości. Bo naprawdę trudno przewidzieć, jak zachowa się to wszystko, co stamtąd wypełznie. I dokąd nas może zaprowadzić.
Bora Chung Przeklęty królik
Tłumaczenie: Marta Niewiadomska
Wydawnictwo Tajfuny 2023
Jeśli podoba Ci się nasz blog i chcesz nas wesprzeć, możesz postawić nam wirtualną kawę: buycoffee.to/naszanisza.pl