film,  filmy i seriale

Wybryki fińskiego farmera, czyli recenzja filmu „The Grump: In Search of an Escort”

Na początek powiem wam coś dziwnego: z jakichś trudnych do wyjaśnienia powodów mam ogromną słabość do filmów o zrzędliwych, obrażonych na świat i ekscentrycznych staruszkach, którzy mają gdzieś normy społeczne. Podejrzewam, że jakaś część mojego jestestwa zazdrości im takiej pięknej duchowej niezależności – och, móc tak mieć wszystko w nosie, chodzić sobie w kaloszach po wsi albo po polu kapusty, olewać wszystkich ciepłym moczem i nie gadać z nikim, kto mnie nie interesuje!

A ponieważ jeszcze większą słabość mam do wszystkiego, co fińskie – wprawdzie ze szczególnym uwzględnieniem Muminków, saun i słonej lukrecji, no ale przecież zrzędliwy dziadek spod Tampere też może być – okazałam się wprost idealnym targetem produkcji, o której będę wam tu dzisiaj opowiadać.

Zrzęda i jego samochód

Film nosi tytuł The Grump: In Search of an Escort, wyreżyserował go Mika Kaurismäki i jest podobno trzecią częścią serii o tytułowym Grumpie, czyli Zrzędzie. Dwóch wcześniejszych części nie widziałam i w trakcie seansu nawet się nie zorientowałam, że oglądam niepierwszą część serii, co oznacza, że film spokojnie broni się jako osobna całość.

Nasz główny bohater (którego imienia nigdy nie poznajemy, będę więc nazywać go Grumpem albo Zrzędą) to stary, uparty i mrukliwy farmer, który mieszka samotnie gdzieś na fińskiej prowincji. Ludzie raczej bez wyjątku go denerwują, cały ten współczesny świat zupełnie mu się nie podoba, a jego światopogląd można by w zasadzie sprowadzić do krótkiego stwierdzenia: „kiedyś było lepiej”. Grump jeździ po okolicy swoim ukochanym czerwonym Fordem Escortem z 1972 roku – samochodem, który towarzyszy mu od wielu dekad i który uważa za najlepszy model kiedykolwiek wyprodukowany przez ludzkość. Kiedy więc pewnego dnia rozbija swojego ukochanego Escorta lądując nim w rowie, jest zdruzgotany. Zupełnie nie czuje się gotowy na pożegnanie, ani tym bardziej na nabycie jakiegoś nowoczesnego auta (do czego gorliwie namawiają go wtajemniczeni w cały dramat synowie). Na szczęście rozsądkiem wykazuje się sąsiad Grumpa – co najmniej równie ekscentryczny staruszek, zamieszkujący najbliższą farmę. On to właśnie wpada na pomysł, żeby przy pomocy tego przerażającego, współczesnego wynalazku zwanego internetem znaleźć gdzieś identycznego czerwonego Forda Escorta z 1972 roku – a potem jechać go kupić.

I tym sposobem Zrzęda wyrusza w świat. A konkretniej – w podróż do Niemiec, gdzie czeka na niego wypatrzone w czeluściach piekielnego internetu auto. Czego jednak Zrzęda kompletnie się nie spodziewa, to tego, że w Niemczech czeka go również spotkanie z niewidzianym od pięćdziesięciu lat bratem. I że ta niepozorna wycieczka okaże się dla niego swego rodzaju furtką do przeszłości, rozliczeniem dawnych krzywd i nieporozumień oraz – co najważniejsze – okazją do pojednania i wybaczenia. Zrzęda znajdzie więc w Niemczech znacznie więcej niż to, po co pojechał – tylko czy w jego samotnym życiu jest jeszcze miejsce na nową jakość, nowe emocje i nowe/ stare relacje?

Dwie pary braci

Obok głównego wątku Grumpa i jego brata, mamy w filmie również dość ciekawie zarysowany wątek drugiej pary braci – synów Grumpa. To dorośli już faceci, którzy z powodu nieprzewidzianej eskapady ojca znajdują się nagle i niespodziewanie w tym samym miejscu i – zupełnie tego nie planując – spędzają ze sobą kilka dni. Wspólny pobyt na farmie ojca zmusza ich do konfrontacji z ich własną przeszłością i do zastanowienia się nad przekazywanymi z pokolenia na pokolenie schematami zachowań, które obaj nagle zaczynają dostrzegać z całą jaskrawością. Czy aby na pewno chcą te same schematy przekazać własnym dzieciom? A jeśli nie – to jak mogą się od nich uwolnić?

Widzimy więc jakby równolegle przedstawione analogiczne historie dwóch par braci, próbujących się dogadać mimo ewidentnych różnic charakterologicznych i światopoglądowych. Historie momentami wręcz boleśnie zbieżne, w których nie daje się unikać wciąż tych samych pomyłek i błędów. Pojawia się pytanie, czy na tych etapach życia da się jeszcze w ogóle rozwinąć te relacje, przepchnąć je na jakiś kolejny level, mimo dawnych waśni i nieporozumień.

Sympatyczne kino rozrywkowe

Trzeba w tym miejscu zauważyć, że The Grump: In Search of an Escort to nie jest jakieś szczególnie wybitne kino: ot, prosta historyjka z przewidywalnym zakończeniem, przedstawiająca ludzi i relacje między nimi w dość zachowawczy sposób. To nie jest kino, które coś nowego odkrywa albo przesuwa granice. Nie jest to też historia, która jakoś szczególnie zapadnie widzom w pamięć. To raczej niezobowiązujące i sympatyczne kino rozrywkowe, film, w czasie którego wielokrotnie się uśmiechniemy – nawet jeśli źródło całego humoru leży dokładnie w tym samym miejscu. A mianowicie: w zderzeniu prowincjonalnego farmera, przyzwyczajonego wszystko robić po swojemu, z wielkim, nowoczesnym światem, do którego zdaje się kompletnie nie pasować. A ponieważ Grump w tej swojej wielkiej futrzanej czapie i z puszką fasolki i widelcem w kieszeni ma autentyczny, niezaprzeczalny urok, efekt komiczny jest gwarantowany.

Tak więc ja osobiście bawiłam się na tym filmie świetnie, choć – jak ustaliliśmy na wstępie – może to być efekt moich specyficznych upodobań i zamiłowania do ekscentrycznych staruszków oraz do wszystkiego, co fińskie. Trudno powiedzieć, co bym sobie pomyślała o Grumpie, gdybym nie miała tego typu umysłowych skrzywień.

Źródło zdjęć: yellowaffair.com

Jeśli podoba Ci się nasz blog i chcesz nas wesprzeć, możesz postawić nam wirtualną kawę: buycoffee.to/naszanisza.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *