kultura,  literatura,  recenzje

Jacqueline Woodson „Red at the Bone” – konsekwencje nastoletniej ciąży i studium pewnej rodziny

Jacqueline Woodson to amerykańska pisarka urodzona w Ohio, sercem i duszą związana z Brooklynem, w Polsce praktycznie nieznana, a w świecie anglojęzycznym znana głównie z bardzo poczytnych książek dla dzieci i młodzieży. Ceniona jest przez krytyków, między innymi, za styl, głębię psychologiczną postaci i tematykę: w powieściach skierowanych do młodych czytelników porusza najważniejsze współczesne kwestie społeczne, pisząc o rasie, różnicach klasowych, płci i tożsamości seksualnej.

Red at the Bone to druga z kolei książka tej autorki skierowana do dorosłych czytelników. Książka przejmująca, pełna splątanych emocji i pięknie napisana. Książka, w której podobało mi się praktycznie wszystko, oprócz tego, że tak szybko się skończyła. Na niespełna dwustu stronach autorka opowiada historię dwóch rodzin, odmalowuje wspaniałą galerię postaci, przenosi się swobodnie w czasie i sięga do doświadczeń wcześniejszych pokoleń, zadając istotne pytania o tożsamość, wspólnotę, wolny wybór, rodzicielstwo i miłość.

Jest rok 2001 i szesnastoletnia Melody doczekała się w końcu swojej ceremonii wejścia w dorosłość – w domu jej dziadków zgromadzili się członkowie rodziny i przyjaciele, by wspólnie świętować ten doniosły moment. Przepiękna sukienka, którą Melody ma na sobie w tym dniu nie została jednak uszyta dla niej, ale dla innej szesnastoletniej dziewczyny, która nigdy jej nie nałożyła. Ceremonia Iris, matki Melody, nie została wyprawiona, ponieważ Iris zaszła w ciążę, co zmusiło całą rodzinę do ucieczki przed potępieniem lokalnej społeczności i zmiany miejsca zamieszkania.

Pierwszą perspektywą, którą poznajemy jako czytelnicy jest perspektywa Melody właśnie. Dowiadujemy się od niej, że wychowała się w domu dziadków, w którym od zawsze mieszkała wraz z ubóstwiającym ją i ubóstwianym przez nią ojcem i choć nigdy nie brakowało wokół niej kochających i troskliwych ludzi, to postać jej matki była zawsze w tym towarzystwie najmniej stałym elementem. Iris, urodziwszy i wykarmiwszy dziecko, wyjechała na studia i od tej pory pojawiała się w domu rodzinnym tylko jako gość.

Trzeba w tym momencie dodać, że to Iris sama uparła się, że urodzi i zatrzyma dziecko; ukrywała ciążę na tyle długo, żeby było już za późno na aborcję, przekonana, że rodzina do tego właśnie rozwiązania będzie ją próbowała nakłonić. Nie wychodziła jednak wyobrażeniami poza okres ciąży i niemowlęctwa swojego dziecka, nie przyszło jej jakoś do głowy, że niemowlę będzie stopniowo zamieniać się w coraz większe i wymagające ciągłej uwagi stworzenie. Dopiero kiedy zobaczyła twarz Melody przy swojej piersi, uświadomiła sobie, że dziecko to jednak nie był najlepszy pomysł jej życia. Zabrała się więc za intensywną naukę i planowanie wyjazdu na studia – najlepiej jak najdalej od domu. I na studiach dopiero zaczęła odkrywać samą siebie, rozwijać się, kształtować osobowość i charakter – w pewnym momencie zdała sobie sprawę, że została matką, nie wiedząc nic o samej sobie i o tym, czego właściwie chce od życia.

Historię związku Iris z ojcem jej dziecka, przypadkowej nastoletniej ciąży i wszystkiego, co z tego wynikło poznajemy z perspektywy kolejnych członków obu połączonych tym sposobem rodzin. I historia każdej kolejnej postaci porusza równie mocno, jednocześnie dodając kolejną cegiełkę do centralnej relacji całej powieści – niedoskonałej, poszarpanej relacji matki i córki. Ale powieść Woodson to nie tyle studium poszczególnych postaci, co studium rodziny raczej – wyłania się z niej misterna sieć powiązań, w której indywidualne wybory i decyzje często determinują życie innych osób.

Autorka osadziła tę rodzinną opowieść w szerszym kontekście historycznym i wplotła w narrację dwie wielkie tragedie USA: atak terrorystyczny na World Trade Centre oraz masakrę czarnej ludności w Tulsie z 1921 roku, która była jedną z największych zbrodni rasowych w Ameryce. Udało jej się jednak zrobić to na tyle subtelnie, by nie przytłoczyć czytelnika nadmiarem cierpienia i śmierci – wydarzenia te są tu częścią rodzinnej historii, tłem dla poszczególnych opowieści o miłości, stracie i bólu.

Coś takiego jest w prozie Jacqueline Woodson, co chwyta za serce już od pierwszych stron i nie puszcza do samego końca. I jest to na tyle nieuchwytne, że wciąż zastanawiam się, w czym rzecz, dlaczego ta książka tak bardzo mnie urzekła i poruszyła. Być może chodzi o to, że operuje emocjami w stanie najbardziej surowym: nawet jeśli o niektórych postaciach nie dowiadujemy się zbyt dużo, to ich emocje zostają w pełni odsłonięte, obnażone niemal – i dlatego trudno nie przejąć się ich losem. Nie ma w tej powieści ani jednej postaci, która mogłaby pozostawić czytelnika obojętnym.

Ta lektura była wspaniałym doświadczeniem. Red at the Bone jest książką jednocześnie lekką i mocną, intensywną i subtelną, liryczną i dramatyczną. Trudno się oderwać. Gorąco polecam.

Jacqueline Woodson, Red at the Bone, Wydawnictwo Riverhead, 2019.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *