Przeczytać Afrykę: Gambia. Recenzja powieści „Reading the Ceiling” Dayo Forster
Kraj w paszczy Pac-Mana
Kiedy spojrzeć na mapę zachodniej części Afryki, na samym jej koniuszku można dostrzec coś dziwnego – maleńki, wąski kraj, pożerany przez inny, trochę większy kraj. Ten pożerający, który wygląda mniej więcej jak Pac-Man z otwartą paszczą – to Senegal. Ten pożerany zaś to Gambia: najmniejsze państwo kontynentalnej Afryki, geograficzny dziwoląg, rozciągający się na 50-kilometrowym zaledwie skrawku lądu wzdłuż rzeki Gambii. Właściwie można by uznać, że cały ten kraj to dwa brzegi wielkiej rzeki, z jakichś powodów wyrwane Senegalowi i obrysowane granicą. Aż chciałoby się powiedzieć, że ten kraj nie ma geograficznego sensu i łatwiej byłoby dla wszystkich zainteresowanych włączyć go do Senegalu – dopóki nie uświadomimy sobie, że Senegal był jednak kolonią francuską, a Gambia – brytyjską. I że w związku z tym musi istnieć między nimi cały szereg kulturowych, administracyjnych, ekonomicznych i językowych różnic, które usprawiedliwiają to geograficzne kuriozum.
Jak metodycznie pozbyć się dziewictwa
Gambijską powieścią, której postanowiłam przyjrzeć się w ramach mojego afrykańskiego projektu jest Reading the Ceiling (Czytając sufit) autorstwa Dayo Forster – młodej Gambijki, wykształconej w Wielkiej Brytanii i mieszkającej obecnie w Kenii.
Główną bohaterką jest tu osiemnastoletnia Ayodele, która osiągnąwszy pełnoletniość, uznaje, że najwyższa pora stracić dziewictwo. „Nie chcę czekać na to całe zakochiwanie się ani starać się o namiętność, mimo że wszyscy wszędzie – w książkach, filmach, czasopismach – mówią o tym, jak o jakimś warunku koniecznym. Chcę mieć już ten pierwszy seks z głowy, żeby moje życie mogło spokojnie potoczyć się dalej” (tłum. D.C.) – postanawia Ayodele i zabiera się do całego przedsięwzięcia w sposób praktyczny i metodyczny. Tworzy, mianowicie, listę potencjalnych kandydatów, z którymi mogłaby tego czynu dokonać. Lista, po wielu udoskonaleniach i weryfikacjach, zostaje ograniczona do trzech osób: Reubena, niezbyt ekscytującego, ale godnego zaufania i na pewno chętnego znajomego; Yuana, kolegi z klasy, w którym Ayodele jest od dawna zakochana oraz Fredericka, ojca jej najlepszej przyjaciółki, mężczyzny doświadczonego i słynącego z licznych podbojów seksualnych.
Trzy możliwe ścieżki Ayodele
Od tego momentu powieść dzieli się na trzy części, które przedstawiają trzy alternatywne scenariusze dalszego życia Ayodele, w zależności od tego, którego z kandydatów wybierze. Trzy różne wybory, trzy różne ciągi przyczynowo-skutkowe, trzy różne ścieżki życiowe. Jedna ścieżka poprowadzi ją do Europy, druga umożliwi podróżowanie po świecie, trzecia zatrzyma ją w Gambii, w poligamicznym małżeństwie. I wbrew pozorom wcale nie chodzi o to, że w którymkolwiek z tych scenariuszy dziewczyna zostanie z facetem, z którym straci dziewictwo – po prostu jeden wybór wpłynie na kolejny, który z kolei pociągnie za sobą jeszcze jeden, i jeszcze jeden… I tak trzy alternatywne wersje Ayodele kończą w trzech zupełnie innych miejscach i okolicznościach.
Pomysł – tak, wykonanie – nie
Pomysł na fabułę jest bardzo dobry, fenomenalny wręcz. Pokazać, jak wydarzenia są ze sobą połączone, jak błahe z pozoru decyzje mogą mieć wpływ na całe życie – to mógłby być fabularny strzał w dziesiątkę. Opis tej powieści brzmiał dla mnie tak obiecująco, że zabierałam się za lekturę ze sporym zainteresowaniem. Niestety, wykonanie nie dorosło do zamysłu i już w połowie pierwszej historii zupełnie to zainteresowanie straciłam.
Każda z trzech opowieści jest jakby zbiorem oderwanych scen z życia bohaterki, od jej młodości, po wiek średni, symboliczny półmetek. Problem polega na tym, że te sceny niczym czytelnika nie zatrzymują i wydają się zwyczajnie nieciekawe. Mam wrażenie, że głównie dlatego, że sama Ayodele jest, jako postać, słabo nakreślona – mimo że jest narratorką i śledzimy wydarzenia z jej perspektywy, to zabrakło jakiejś psychologicznej głębi, wglądu w jej emocje, myśli, uczucia i motywacje. A nie „czując” bohaterki, trudno przejąć się jej losem, jakoś się zakorzenić w jej historii – wszystko jedno, która jej wersja akurat się przed oczami czytelnika rozgrywa.
Brak społecznego kontekstu
Osobna kwestia jest taka, że trochę mi w tej powieści zabrakło społecznego kontekstu. Właściwie to nawet nie jest krytyka (w końcu nie każdy pisarz musi od razu tworzyć panoramę społeczną swojego kraju), co spostrzeżenie: jak trudno mi, jako czytelniczce, odnaleźć się w powieści umiejscowionej w kraju, o którego strukturze społecznej nie mam żadnego pojęcia. Ayodele zdaje się pochodzić z dość dobrze usytuowanej rodziny – choć wychowana tylko przez matkę, ma możliwość zdobycia wykształcenia, wyjazdu na studia do Anglii, znalezienia po powrocie dobrej pracy. Jak to się ma do jej otoczenia? Czy to jest norma, czy raczej jakaś uprzywilejowana warstwa? Jak na powieść o Gambii, trochę mało dowiedziałam się z niej o samej Gambii…
Toksyczna matka
Jest za to jedna rzecz, która autorce udała się znakomicie – relacja Ayodele z toksyczną matką. Matki jako takiej właściwie nie ma w tych historiach dużo, ale jej wpływ na córkę jest tak silny, że czasem zmienia wszystko (w jednej historii Ayodele decyduje się urodzić nieślubne dziecko, tylko po to, żeby zrobić jej na złość). Przytłaczająca obecność wiecznie krytykującej, oceniającej i niezadowolonej z życia matki zarysowana jest po mistrzowsku – nawet, kiedy akurat nie ma jej w pobliżu, rzuca cień na całe życie córki, każąc jej robiąc rzeczy przeciwko niej, albo w tajemnicy przed nią. Tak jakoś na marginesie, jakby trochę przypadkiem, Dayo Forster zdołała wgryźć się w samo sedno toksycznej więzi dziecka z rodzicem. W książce, w której tak wiele innych rzeczy się nie udało, to jedno naprawdę przykuwa uwagę.
Na koniec trzeba powiedzieć, że tej powieści nie czyta się źle – napisana jest sprawnie, przystępnym i klarownym językiem i ogólnie wydaje się dość łatwa w odbiorze. Po prostu niczym szczególnym nie zatrzymuje, ale na pewno da się ją bez większego wysiłku przeczytać.
Dayo Forster Reading the Ceiling,
Wydawnictwo Simon & Schuster, 2007