film,  filmy i seriale

Ciała i ich historie – o filmie „Siostrzeństwo Świętej Sauny” Anny Hints

Siostrzeństwo Świętej Sauny estońskiej reżyserki Anny Hints to niezwykły film dokumentalny, praktycznie w całości nakręcony… w saunie. Ale nie w jakiejś tam przypadkowej, pierwszej z brzegu saunie, tylko w tradycyjnej estońskiej saunie dymnej, która sama w sobie stanowi swego rodzaju fenomen. To nieodłączny element estońskiej kultury, towarzyszący ludziom od stuleci – i żeby móc powiedzieć cokolwiek o filmie Anny Hints, trzeba najpierw wyjaśnić, czym taka sauna w ogóle jest.

Estońska sauna dymna

Tradycyjna estońska sauna dymna to coś trochę innego niż to, co większość z nas ma przed oczami, kiedy słyszy słowo „sauna”. Sauna dymna wywodzi się z południowo-wschodniej Estonii, z rejonu Võru i jest tak unikalnym zjawiskiem, że została dostrzeżona przez UNESCO i wpisana na listę dziedzictwa niematerialnego. Sauna znajduje się zawsze w wolno stojącym budynku, krytym strzechą, nieco oddalonym od pozostałych zabudowań gospodarstwa. Jeśli to możliwe – stawia się ją nad brzegiem rzeki, jeziora lub stawu (jeśli nie ma takiej możliwości, obok umieszcza się balię z zimną wodą). W środku znajduje się piec, ale nie ma rury kominowej, więc nadmiar dymu uchodzi bardzo powoli małym okienkiem pod sufitem. Jak łatwo sobie wyobrazić (i jak sama nazwa wskazuje) po rozpaleniu w piecu w środku będzie pełno dymu (nie jest to zatem tak sterylnie czyste miejsce, jak nasze współczesne sauny i można z niego wyjść umorusanym sadzą). I w tym całym dymie właśnie Estończycy poddają się rytuałom oczyszczania: rozgrzewają swoje ciała, obijają je brzozowymi witkami, nacierają solą i szorują szorstkimi szczotkami, śpiewając przy tym odpowiednie pieśni albo recytując inkantacje. Trochę w tym ludowej wiedzy, a trochę czarów, zaklęć i tajemnicy.

Rozmowy terapeutyczne

W filmie Anny Hints ten tradycyjny, estoński rytuał saunowy okazuje się być czymś więcej niż tylko oczyszczaniem ciała. To głęboko terapeutyczny proces, podczas którego uczestniczki uwalniają ukryte w ciele traumy, pozbywają się wstydu i strachu. Przez dziewięćdziesiąt minut filmu towarzyszymy grupie kobiet, które spotykają się na regularne sesje saunowe i rozmawiają o swoich doświadczeniach, ciałach, dzieciństwie i dojrzewaniu, skomplikowanych relacjach z matkami, relacjach romantycznych z mężczyznami i kobietami, macierzyństwie, seksie, chorobach i śmierci. Nie ograniczają się i nie cenzurują, nie ma tematów tabu. Nie ma też tematów z góry narzuconych, opowieści wypływają naturalnie i spontanicznie, kobiety dzielą się tym, czym akurat chcą się podzielić. Kamera zdaje się niczego nie narzucać ani nie organizować, rejestruje spontaniczny przebieg kolejnych sesji (obserwujemy ich kilka, ze zmieniającej się scenerii na zewnątrz wnioskując, że na przestrzeni mniej więcej roku). Kobiety mówią, słuchają, śmieją się, płaczą, krzyczą i śpiewają – i dzięki temu poddają się dobrodziejstwom grupowej terapii, na wszystkich poziomach: cielesnym, duchowym i emocjonalnym.

Historie zapisane w ciele

Siostrzeństwo Świętej Sauny to film głęboko żeński, mocno zakorzeniony w kobiecości i cielesności. Na pierwszym planie nieodmiennie pozostają tu kobiece ciała – rzadko widzimy twarze bohaterek, oko kamery przygląda się raczej fragmentom ich ciał, pokrytych kropelkami potu i zasnutych dymem. I są to ciała – tak samo, jak wypływaniące z nich opowieści – nieocenzurowane, naturalne, organiczne, często naznaczone bliznami i śladami dawnych przeżyć – i absolutnie piękne w swojej niedoskonałości. To ciała, które doświadczyły krzywd (jest w filmie jedna dramatyczna opowieść o gwałcie), które od najmłodszych lat poddawano ocenom i ograniczeniom, pomijano albo uprzedmiatawiano. I jest w tym ich spontanicznym siostrzanym saunowaniu jakiś naturalny wewnętrzny bunt przeciwko ograniczeniom i mechanizmom patriarchatu, wspaniała próba zawalczenia o przywrócenie ciałom ich podmiotowości i miejsca w świecie. W saunie nikt nikogo nie ocenia, nie próbuje naprawiać ani ulepszać – pozwalając sobie mówić i wysłuchując się nawzajem, kobiety tworzą dla siebie bezpieczną przestrzeń, w której powoli zabliźniają się rany, a krzywdy zostają usłyszane – i często opłakane. To naprawdę budujacy i piękny obraz siostrzeństwa, wspaniały pean na cześć kobiecej wspólnoty, w której jest miejsce na każdą historię.

Wizualna przyjemność

Film Anny Hints zachwycił mnie zresztą nie tylko tematycznie, ale też wizualnie – zdjęcia są w nim absolutnie fenomenalne. Sauna sama w sobie jest niezwykle urokliwie położona – to mały drewniany domek nad samym brzegiem stawu, wśród soczystej zieleni estońskich lasów. A jeśli dodać do tego umiejętne ujęcia kamery, które wyczyniają cuda ze światłem, kolorami i wydobywającym się z sauny dymem, powstaje obraz, który można by oglądać godzinami, dla samej wizualnej satysfakcji. W efekcie nawet nam, widzom usadowionym wygodnie w salach kinowych setki albo tysiące kilometrów z dala od Estonii, udaje się uszczknąć dla siebie trochę kojącego działania estońskiej sauny.

Nie mam wątpliwości, że Siostrzeństwo Świętej Sauny to film wybitny: mądry, piękny i znakomicie zrealizowany. Momentami ciepły i zabawny, kiedy indziej dramatyczny i przepełniony słusznym feministycznym gniewem. Cielesny, organiczny i terapeutyczny. Obejrzyjcie koniecznie.

PS Eksperyment społeczny przeprowadzony w warunkach domowych dowiódł, że jeśli zadacie facetowi pytanie: „Ej, chcesz iść do kina na estoński film o gołych babach w saunie?”, odpowiedź najprawdopodobniej będzie twierdząca.


Jeśli podoba Ci się nasz blog i chcesz nas wesprzeć, możesz postawić nam wirtualną kawę: buycoffee.to/naszanisza.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *