Dziewczyny na uniwersytety, czyli recenzja powieści „Segretario” Macieja Hena
Dziewczyna rusza w świat
Jest koniec XV wieku i ponure średniowiecze powoli zaczyna ustępować miejsca światłym ideom renesansu. Urodzona w niemieckim Heidelbergu bystra, pomysłowa i spragniona przygód nastolatka imieniem Gredechin pewnego dnia postanawia wyruszyć w świat. Marzy jej się zdobywanie wiedzy, najlepiej na jakimś nowoczesnym uniwersytecie – ale, oczywiście, jej chłonny i żywy umysł, żądza wiedzy i miłość do ksiąg to za mało. Światły renesans, mimo wszystko, nie jest przecież aż tak światły, żeby wpuszczać dziewczyny na uniwersytety. Gredechin wpada więc na genialny pomysł obejścia tej drobnej przeszkody – przebiera się za chłopaka, przybiera nazwisko Georg Starkfaust i nakłania odwiedzającego Heidelberg uczonego, Konrada Celtisa, aby zabrał ją ze sobą w podróż po Europie.
Po dwóch latach wspólnej wędrówki Gredechin alias Georg i Celtis trafiają do tętniącego życiem, kosmopolitycznego Krakowa. Tu ich drogi rozchodzą się, bo nasza bohaterka – wciąż udając chłopaka – wstępuje na uniwersytet i zatrudnia się jako asystent i sekretarz mistrza Filipa Kallimacha. Ów Kallimach zresztą to postać jak najbardziej historyczna – znany włoski humanista, pisarz, poeta, doradca Kazimierza Jagiellończyka i nauczyciel jego synów. Tak więc trafia dziewczyna znakomicie i przez kolejne lata będzie mogła spokojnie rozwijać się i studiować pod opieką jednego z najbardziej otwartych i postępowych umysłów swojej epoki.
Listy do przyjaciółki
Gredechin opisuje wszystkie swoje szalone przygody, podróże i perypetie w listach do serdecznej przyjaciółki z dzieciństwa, Enneleyn. A ponieważ Enneleyn jako jedyna od samego początku wtajemniczona była w cały ten śmiały plan (a wręcz była tego planu współautorką), nie mamy wątpliwości, że jeśli Gredechin przed kimś w pełni się odsłania, to tylko przed nią. Przed resztą świata musi stale udawać, grać rolę, którą sama sobie narzuciła i pilnować, żeby przypadkiem z czymś się nie zdradzić. Dopiero nad kartką papieru odsłania prawdziwą siebie – tę błyskotliwą, zabawną i wrażliwą dziewczynę, która nie chcąc zaakceptować ograniczeń narzucanych jej przez otoczenie z racji płci, wybrała dla siebie drogę chyba najbardziej pokręconą z możliwych. Bo przecież na tej drodze nawet takie proste z pozoru sprawy jak utrzymanie higieny stają się niemałymi wyzwaniami. Albo taka miesiączka… Gredechin będzie musiała wspinać się na szczyty pomysłowości, żeby ogarnąć te sprawy, nie zdradzając się przy okazji ze swoją płcią.
Styl i humor
Fakt, że Segretario jest powieścią epistolarną, złożoną w całości z listów, jest chyba jednym z największych atutów tej książki. Uwielbiam styl, który Gredechin w tych listach rozwija i opanowuje do perfekcji – lekki, gawędziarski, momentami żartobliwy, intymny, pełen anegdot i dygresji. To styl inteligentnej i błyskotliwej dziewczyny, która pisze do drugiej inteligentnej i błyskotliwej dziewczyny, zrzucając przy tym z ramion swoje największe troski i odrzucając maski. Ujawnia przy tym ogromne poczucie humoru, wrażliwość, empatię i swoisty krytyczny dystans wobec rzeczywistości, dzięki któremu świetnie odsłania absurdy i niesprawiedliwości swojej epoki (na przykład to, jak postrzegani i traktowani są Żydzi – społeczność, która ma spory wpływ na codzienność naszej bohaterki). Naprawdę szalenie tę Gredechin polubiłam – i przy okazji z całego serca zatęskniłam za prawie już dziś zapomnianą sztuką pisania prawdziwych listów.
Kraków i epidemia
Tło historyczne odmalowane przez autora w tej powieści to prawdziwy majstersztyk. Oczom naszym ukazuje się barwne, gwarne, wielokulturowe miasto, pełne przedstawicieli rozmaitych nacji i wszystkich możliwych klas społecznych. Miasto, które czasem zachwyca otwartością i nowoczesnością, by po chwili przerazić zacofaniem, biedą i zabobonami. Razem z Gredechin poznajemy w tym mieście praktycznie cały przekrój społeczeństwa: od profesorów, studentów i lekarzy po służbę, chłopaków stajennych i pomywaczki. Zaglądamy do żydowskiego Kazimierza, do domów krakowskich mieszczan, a nawet – dzięki postaci Kallimacha – na sam Wawel, do strefy najwyższej władzy i wpływów.
Bystry czytelnik wyłapie w tym piętnastowiecznym Krakowie sporo odwołań i aluzji do naszej własnej, dwudziestopierwszowiecznej rzeczywistości. Najwyraźniejszym z tych odwołań jest epidemia krościcy, która w pewnym momencie zaczyna dziesiątkować miasto. Lekarze są bezradni w obliczu nowej, nieznanej choroby i jedyne, co mogą doradzić ludziom, to by pozostali w domach i w miarę możliwości ograniczyli kontakty społeczne. Brzmi podejrzanie znajomo, prawda?
Genderowa świadomość
Oczywiście, nie mniej współcześnie wybrzmiewa cała genderowa warstwa tej powieści – w końcu czytamy o przygodach dziewczyny udającej chłopaka, więc refleksja na temat ograniczeń patriarchatu nasuwa się sama. Kobiety nie mają w tej rzeczywistości szans na edukację i rozwijanie swoich pasji, a akrobacje i sztuczki, do których posuwa się Gredechin tylko uwypuklają tę rażącą niesprawiedliwość. Tyle zachodu i kombinacji – i to tylko dlatego, że przypadkiem urodziła się bez penisa…
Autor stawia w Segretario pytania o płeć i tożsamość, pięknie bawi się motywem społecznej i kulturowej konstruowalności płci, podkreśla nierówności i dyskryminację, a w pewnym momencie podnosi nawet kwestię przerywania ciąży. Jego bohaterka doświadcza wszak życia na dwa sposoby – jako kobieta i jako mężczyzna, dzięki czemu na własnej skórze może przetestować, jak inna jest w społeczeństwie pozycja kobiet i mężczyzn, jak różne są wobec obu płci oczekiwania, standardy i wymagania. Pewnie, że jest to swoiste przeniesienie naszej współczesnej świadomości i wiedzy na grunt piętnastego wieku; zabawa intelektualna z gatunku: co by było gdyby? Prawdopodobnie żadna dziewczyna u schyłku średniowiecza nie miałaby szans rozwinąć w sobie takiej feministycznej świadomości, jaką osiąga Gredechin. Ale gdyby jednak jej się to udało – kim mogłaby się stać i co by osiągnęła? Odpowiedź, którą znajdujemy w finale jest jak puenta jakiegoś dobrego dowcipu albo anegdoty – przysięgam, że roześmiałam się w głos, kiedy ją przeczytałam. No pewnie! – pomyślałam. Dlaczego nie?
Segretario to powieść błyskotliwa i pomysłowa, zabawna i zaskakująca. To powieść, która wciąga od pierwszej strony – i naprawdę wcale nie trzeba być fanem ani znawcą epoki, żeby z prawdziwą radością zanurzyć się w fabule i towarzyszyć rezolutnej bohaterce w jej zmaganiach z rzeczywistością. Fani i znawcy historii też nie będą rozczarowani, bo na pewno znajda tu masę smaczków, które umykają mniej wtajemniczonym w epokę. Cudowny styl, wspaniała gawędziarska lekkość prowadzenia narracji, mnóstwo inteligentnych odniesień i aluzji, a do tego wartka, wciągająca akcja. Słowem: przyjemność z najwyższej półki.
Maciej Hen Segretario
Wydawnictwo Literackie 2023
Zdjęcia pochodzą ze strony Wydawnictwa Literackiego
Jeśli podoba Ci się nasz blog i chcesz nas wesprzeć, możesz postawić nam wirtualną kawę: buycoffee.to/naszanisza.pl