literatura,  recenzje

Pani od listów. Recenzja książki „Kameliowy sklep papierniczy” Ito Ogawy

Kameliowy sklep papierniczy to pierwsza wydana w Polsce powieść Ito Ogawy – japońskiej pisarki i eseistki, mającej na koncie ponad trzydzieści książek, bardzo podobno w Japonii popularnych – tak bardzo, że kilka z nich doczekało się nawet ekranizacji. Na przybliżenie polskim czytelnikom twórczości japońskiej pisarki zdecydowało się Wydawnictwo Tajfuny, które od lat konsekwentnie wprowadza na polski rynek literaturę Azji Wschodniej.

Ito Ogawa (źródło zdjęcia: lubimyczytac.pl)

Główna bohaterka tej niepozornej opowieści to młoda dziewczyna imieniem Hatoko (dla bliskich – Poppo), którą poznajemy w momencie, kiedy dziedziczy po swojej babci sklep papierniczy. Nie jest to jednak taki całkiem zwykły sklep papierniczy – oprócz notatników, kopert i piór, w Kameliowym Sklepie Papierniczym można także… zamówić list. Ludzie, którzy mają problem z samodzielnym wyrażaniem się na piśmie, albo z jakichkolwiek innych względów nie mogą lub nie chcą napisać listu sami, mogą przyjść i poprosić o napisanie go w ich imieniu. Trzeba tylko dokładnie opowiedzieć, z czym się przychodzi, jaka forma relacji łączy odbiorcę z nadawcą i co chce się przy pomocy danego listu uzyskać. Wyznać miłość? Przeprosić? Ogłosić radosne lub smutne nowiny? Zerwać relację?

Brzmi to wszystko bardzo nietypowo i trochę oldskulowo i nasza bohaterka – młoda dziewczyna żyjąca już przecież w epoce internetu i maili – początkowo ma spore wątpliwości, czy prowadzenie odziedziczonego po babci interesu ma w ogóle w tych czasach sens. Jednak Poppo prędko przekona się, że nie będzie narzekać na brak pracy. W Kameliowym Sklepie Papierniczym już od pierwszego dnia zaczną pojawiać się ludzie, dla których jej starannie wyuczone umiejętności – kaligrafia i sztuka prowadzenia korespondencji – to sprawa bezcenna. Dziewczyna nagle zrozumie, że dzięki specyficznemu wykształceniu, które zapewniła jej babcia (i przeciwko któremu sama mocno się buntowała), może w realny sposób wpływać na życie wielu ludzi. Jej nowa praca wymaga sporej empatii i wyczucia, siłą rzeczy dziewczyna musi być trochę powierniczką ludzkich problemów i trochę terapeutką, pomagającą im zrozumieć i nazwać swoje emocje. Stopniowo rozwija więc w sobie te umiejętności, dzięki czemu zmienia się również jej życie: obserwujemy, jak początkowo samotna i wycofana Poppo uczy się nawiązywać trwałe i wartościowe relacje międzyludzkie.

Zdecydowanie najciekawszym aspektem powieści Ito Ogawy jest wgląd w japońską sztukę korespondencji i całą jej skomplikowaną otoczkę. Nawet nie będąc znawcą i koneserem japońskiej kultury, można zachwycić się subtelnościami wytrawnej sztuki korespondencji, przez które prowadzi nas autorka. Okazuje się, że w zależności od tego, czego dotyczy list i do kogo jest skierowany, trzeba dobrać odpowiedni papier (zdecydować jaka jest odpowiednia grubość, odcień, gładkość), odpowiedni tusz (kolor, gęstość) a nawet odpowiednie narzędzie (niektóre rzeczy lepiej napisać piórkiem, inne stalówką, jeszcze inne zwykłym długopisem). Trzeba również zdecydować, czy pisać poziomo czy pionowo, a nawet – którym alfabetem się posłużyć. Te detale są naprawdę fascynujące nawet dla takiej laiczki jak ja (szczerze mówiąc do tej pory nawet nie wiedziałam, że w Japonii występują trzy rodzaje znaków), więc podejrzewam że wielbiciele japońskiej kultury ze szczęścia już całkiem mogą powyskakiwać z butów.

Muszę w tym miejscu dodać również, że książka prawdopodobnie bardzo dużo zyskuje w papierowej wersji (ja, niestety, czytałam elektroniczną) – listy, które pisze Poppo, pojawiają się w tekście w wersji oryginalnej. Nawet na ekranie czytnika wygląda to ciekawie, więc podejrzewam, że na papierze musi być prawdziwą perełką.

Tak więc, o ile ten wgląd w japońską kulturę jest naprawdę bezbłędny, to już fabularnie i narracyjnie powieść Ito Ogawy, niestety, nieszczególnie mnie zachwyciła. Jest w niej jakiś rodzaj intelektualnej naiwności i emocjonalnych uproszczeń, które w trakcie lektury dość mocno mnie irytowały. Postaciom zabrakło charakterologicznej i emocjonalnej głębi; cały czas miałam wrażenie, że prześlizgujemy się tylko po samej powierzchni ich problemów. Struktura tej historii przypomina mi trochę jakąś baśń albo przypowieść – oto samotna bohaterka, która czuje, że powinna otworzyć się na ludzi, więc zaczyna pomagać innym i zyskuje dzięki temu wspaniałych przyjaciół. Aż w końcu następuje happy end z wystawnym przyjęciem, na którym widzimy, jak daleką drogę przeszła nasza bohaterka od momentu, kiedy ją poznaliśmy. Zgromadziła wokół siebie grono wiernych przyjaciół i nie jest już teraz samotna ani nieszczęśliwa, koniec. No za proste to wszystko, jak dla mnie, zbyt naiwne. Nawet nie zahacza o głębsze warstwy psychiki bohaterów, gdzie mogą leżeć jakieś poważniejsze problemy, jakiś ciekawszy literacko brudek albo ciemność. Ludzie, niestety (a może na szczęście?) nie są tak nieskomplikowani, jakimi widzi ich japońska pisarka.

Jednocześnie rozumiem, dlaczego Kameliowy sklep papierniczy przypadł do do gustu tak wielu czytelnikom: książka ma naprawdę uroczy klimat, jest przyjemnie zmysłowa (pełna zapachów, smaków i dźwięków), a sama historia jest prosta, spokojna i trochę bajkowa, więc można za jej sprawą znaleźć się na chwilę w jakiejś wdzięczniejszej rzeczywistości. W rzeczywistości pełnej pachnących kamelii, kwitnących wiśni i gładkich papeterii – pod tym względem powieść Japonki jest więc dokładnie tym, co sugeruje tytuł. I naprawdę doskonale rozumiem, że czasem właśnie tego można od literatury oczekiwać.

Ito Ogawa Kameliowy sklep papierniczy

Tłumaczenie: Alicja Kaniecka

Wydawnictwo Tajfuny


Jeśli podoba Ci się nasz blog i chcesz nas wesprzeć, możesz postawić nam wirtualną kawę: buycoffee.to/naszanisza.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *